„...wolałbym być kimkolwiek innym, ale gdybym był kimkolwiek innym, to wolałbym tym kimkolwiek innym nie być, prawda? Wszyscy są, niestety, jakimś „ja” albo uważają się za jakieś „ja”, na jedno wychodzi. Ale co to za „ja” – tego nie wiemy”.
(Jorges Luis Borges)[1]
Próbuję zamknąć oczy i nie widzieć. Nie czuć nadchodzących chwil. Nie wyobrażać sobie lęku. Czuję, jak wnika w palce, w podniebienie, to wystarczy. Myśli przesiąkają zawartością wchłanianą z książek czytanych nad owsianką, nie wiem nawet, czy jest sens wspominać o gastryce. Ale nie mogę się jej oprzeć, nie mogę przestać. Ból, który nie ma żadnych zalet, zwyczajnie zatopiony w płynie ustrojowym. Smutek i cienie. Ogrom wyobraźni, która przenosi się w czasie. Szarpie i wydaje z siebie straszne dźwięki, targa znaczeniami, rozbudowuje obraz klęski. Nie znoszę tragizmu. Nie oswajam się z próżnią i z tym, co nie poddaje się zapomnieniu. Ze wszystkim, co dociera z zewnątrz. Powolne narastanie bitów. Chłód mgły. Słowa nie mają znaczenia, kiedy wokół rozgrywa się spór o władzę. Brnę w bierność, w samotność, w rozpad. To odkładanie przeżyć na później, przechodzenie z kropli w kroplę. Obserwuję niedołęstwo władzy. Cała ta zgroza i lęk. I próbuję sobie wyjaśnić to ekspresyjne straszenie zagładą czymś z kosmosu, naturą, której nadajemy rysami szlachetną śmierć. Wycieram się wzrokiem z oceanem, sztormami nazwanymi imionami kobiet i mężczyzn. Jakbyśmy świetnie się znali, dlatego muszą podrzynać mi gardło akurat wtedy, kiedy spieszę się na autobus miejski, by dostać się na uczelnię. By tam przez moment poczuć się ważną, najjaśniejszą i wolną. Daję im wszystkim radę, nie tracę rozumu, to tylko sentymentalne pierdoleto, całkiem dobrze przyswojone i wymyślone słowo. Nie wiem w zasadzie, dlaczego tych wszystkich kanalii nie mogę nazywać złymi słowami, jakby były zarezerwowane tylko dla literatów, którzy mogą bezkarnie w książkach nadawać realizm poszczególnym scenom. Czy to ma sens? Wtedy mąż mówi: „Ciszej, ciszej!”. I zastanawiam się nad moralnością; czy w niej pozostać, być niewolnicą ładnych, okrągłych słów, czy walić w oczy nieokrzesanych, okrutnych, rasistowskich typów. Słyszę od czasu do czasu, że humanizm jest nadzieją dla tego świata. Serio? Boże uchowaj. Nie mam w takim razie żadnej wiedzy o humanizmie. Chociaż wiele razy myślałam o sobie i obowiązku w ramach przypominania o życiu i wartości, jaką jest. Niestety nie mam wystarczającego poczucia humoru z domieszką cynizmu, jedynie nadnaturalny sarkazm, który produkuję i propaguję bez wzbudzania ogólnego zainteresowania. Dlatego ogłupiam się sztuką, upajam wręcz. Od czasu do czasu mam ochotę porozmawiać z kimś o istocie rzeczy, inspiracjach, dyrdymałach. By się rozchmurzyć. I tutaj próbuję uporządkować jakoś własny chaos. Przypomniałam sobie odpowiedź Borgesa, kiedy Ferrari zapytał go:
„– Zwykle mówi pan także o czymś uporządkowanym albo kosmicznym, przeciwstawiając to chaosowi.
– No cóż, oczywiście, przecież kosmos to ład, a chaos jest jego przeciwieństwem, Przy okazji, ja nie wiem, czy mówiliśmy o słowie „kosmetyka”, które pochodzi od „kosmosu” i oznacza mały ład, mały kosmos, który każdy narzuca swojej twarzy. Rdzeń jest ten sam, a więc ja na przykład jestem raczej chaotyczny, bo nie używam kosmetyków, prawda?”[2]
I tak dochodzę do miejsca, w które chcę powrócić. Uporządkować i ustanowić w sobie, jako pewien rodzaj odrębności. Oczywiście pragnę trafnie nazywać to, co czuję. Zmieniać wizje w obszary, nienazwane w nazwane, aby być dobrze zrozumiana. Chociaż nie zależy mi na tym aż tak mocno. Dlatego nie będę się już odwoływała do rozstrzygnięć z literatury, bo mogłabym jedynie napełnić wiersze wizjami innych, a przecież są to moje własne idee.
[1] Borges, Jorge Luis. Ferrari, Osfaldo. „W dialogu III”. Tłumaczenie Aleksandra Łuń, Wydawnictwo Helion. Gliwice, str. 223.
[2] Tamże, str. 211.
a wczoraj z okazji dnia poezji/poety życzę ci Margo wszelkiego piękna i wrażliwości.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :)
UsuńTwój tekst powinien być tekstem stanowiącym podstawę do rozważań na maturze pisemnej z polskiego.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
Też się waham: co chcę, a co mogę mówić. Co muszę, a czego mi nie wolno pisać.
Humanizm. Gdybym nie znała ortografii, pomyślałbym, że ma wspólny rdzeń ze słowem cham.
Od czasu, kiedy napisałam ten tekst pogłębiło mi się... I w zasadzie, to nawet nie ma gdzie uciec. :* uściski
UsuńZdecydowanie walić w oczy rasistowskie typy. Zapewne nic to nie zmieni, ale inaczej nie śpię po nocach.
OdpowiedzUsuńRasizm i zobojętnienie, to mnie dusi :( i też nie mogę spać :*
Usuń