Magdzie Podbylskiej
Rozmawiamy o deadline’ach, księżniczkach, smokach
i wieżach zapierdolu. We śnie fryzjer ścina blond loki, wtedy przecieram
dłonią kark, śmieję się z irlandzkich dowcipów. Początek wyobraźni,
miejsc pełnych ludzi, ubitej ziemi. Podmuchy. Wracają i wracają.
Jeszcze myślę o nosorożcach, obrazach, w których toną.
Podobnie kształty, miękkość linii. Jemy dwa razy więcej albo
mniej, zależy od długości przerw, głębokości talerzy.
Zaciągamy rolety. Zaciemniamy, udajemy.
W folderze Inne odnajduję wiadomość od nieznanej kobiety.
Wywleka z siebie wykałaczki, opętanie i miłość do wypalonych
słów. Kęsy, ugryzienia. Tu i teraz. Jakby się nad tym zastanowić,
jej obecność gdzieś tam wyrywa mnie ze znudzenia. Przemiana.
W końcu.
Wieże zapierdolu... Ja dla odmiany wspinam się na wieże lenistwa, z przymusu - złapałem jakiegoś grypopodobnego parcha i się kuruję. W sumie do kitu, ale przynajmniej jest coś, co tę sytuację nieco rozjaśnia.
OdpowiedzUsuńUuuu, zdrowiej Adamie, napój imbirowy z cytryną, cynamonem, kurkumą i miodem powinien zdziałać cuda :) Uściski.
Usuńteż myślę....
OdpowiedzUsuńmam własne "nosorożce"- tym razem kojarzą mi się z zagrożeniem, obawami, czy czas uciekać? Może czas przemiany nadchodzi?
przyjaciel wrogiem?
Nosorożec wrogiem? Nigdy :)
Usuń:-*
OdpowiedzUsuńMałgosiu, Ty potrafisz!
Zaskoczyć? Owszem :)
UsuńNiekiedy potrzeba tak niewiele, żeby zmienić tak wiele...
OdpowiedzUsuńW końcu jesteśmy tylko ludźmi :)
UsuńOj potrafisz:*
OdpowiedzUsuńOstatnio nie mam kiedy :P
UsuńRozpływam się w Twoich słowach....
OdpowiedzUsuń