czwartek, 22 lutego 2018

Wiersze nie przychodzą do głowy





                                                        Magdzie Podbylskiej

Rozmawiamy o deadline’ach, księżniczkach, smokach
i wieżach zapierdolu. We śnie fryzjer ścina blond loki, wtedy przecieram
dłonią kark, śmieję się z irlandzkich dowcipów. Początek wyobraźni,
miejsc pełnych ludzi, ubitej ziemi. Podmuchy. Wracają i wracają.

Jeszcze myślę o nosorożcach, obrazach, w których toną.
Podobnie kształty, miękkość linii. Jemy dwa razy więcej albo
mniej, zależy od długości przerw, głębokości talerzy.
Zaciągamy rolety. Zaciemniamy, udajemy.

W folderze Inne odnajduję wiadomość od nieznanej kobiety.
Wywleka z siebie wykałaczki, opętanie i miłość do wypalonych
słów. Kęsy, ugryzienia. Tu i teraz. Jakby się nad tym zastanowić,
jej obecność gdzieś tam wyrywa mnie ze znudzenia. Przemiana.
W końcu.


11 komentarzy:

  1. Wieże zapierdolu... Ja dla odmiany wspinam się na wieże lenistwa, z przymusu - złapałem jakiegoś grypopodobnego parcha i się kuruję. W sumie do kitu, ale przynajmniej jest coś, co tę sytuację nieco rozjaśnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu, zdrowiej Adamie, napój imbirowy z cytryną, cynamonem, kurkumą i miodem powinien zdziałać cuda :) Uściski.

      Usuń
  2. też myślę....
    mam własne "nosorożce"- tym razem kojarzą mi się z zagrożeniem, obawami, czy czas uciekać? Może czas przemiany nadchodzi?
    przyjaciel wrogiem?

    OdpowiedzUsuń
  3. :-*
    Małgosiu, Ty potrafisz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niekiedy potrzeba tak niewiele, żeby zmienić tak wiele...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozpływam się w Twoich słowach....

    OdpowiedzUsuń