Jakie to uczucie, kiedy wychodzisz z
siebie do ludzi i nie pamiętasz o czym mówiłaś? Właśnie. Dzisiaj miałam takie
doświadczenie, które mnie w jakiś sposób zniewoliło. Spoglądasz naprzód i
widzisz siebie. Świat mija, rzeki odpływają, drzewa gubią ostatnie liście. Po
drugiej stronie ulicy ktoś przeprawia się przez kałużę. Przenikam deszcz i
staję w pomarańczowym świetle neonów. I w tym momencie Asma podała mi na dłoni
pachnące przyprawy z targu w Istanbule. Troszczy się o mnie, kiedy odlatuję i
przytrzymuje, gdy wracam. Coraz częściej rozlewiska zmieniają się w bagno i
jest trudniej przedostać się w głąb lądu, ale nie przestajemy rozmawiać.
Stajemy we własnych cieniach, i nie znikamy któregoś dnia, nie wiadomo kiedy.
"Troszczy się o mnie, kiedy odlatuję i przytrzymuje, gdy wracam" - taka ładna przyjaźń:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie, niewinne i jednocześnie magiczne.
Ludzie się pojawiają i znikają, ale miło, że są i tacy, co pojawiają się i nie znikają :*
UsuńNiektórzy nie tylko nie znikają, ale nawet są - wtedy jeszcze milej.
UsuńDzięki, że jesteście!
Właśnie tak jest, jak piszesz. I to często. Tylko Asma zbyt rzadko się pojawia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ją mam na wyciągnięcie ręki :)
Usuńzdjęcie boskie!!! tyle powiem
OdpowiedzUsuńoraz kompatybilne ze słowem )
Dziecko mi wczoraj pokazało serial Dark. Polecam, tak na marginesie wypraw...
UsuńPo wyjściu z siebie do kogokolwiek trzeba przede wszystkim pomyśleć o tym, żeby natychmiast wrócić...
OdpowiedzUsuńŚciskam, Małgosiu!
Najlepiej wypuszczać się na takie wyprawy z nitką...
UsuńWróciłam jeszcze by Cię uściskać.
Usuń