piątek, 20 stycznia 2017

Wiersze nie przychodzą do głowy





                                                                                  Kalinie

Rozmawiamy o deadline’ach, księżniczkach, smokach
i wieżach zapierdolu. We śnie fryzjer ścina blond loki, wtedy przecieram
dłonią kark, śmieję się z irlandzkich dowcipów. Początek wyobraźni,
miejsc pełnych ludzi, ubitej ziemi. Podmuchy. Wracają i wracają.

Jeszcze myślę o nosorożcach, obrazach, w których toną.
Podobnie kształty, miękkość linii. Jemy dwa razy więcej albo
mniej, zależy od długości przerw, głębokości talerzy.
Zaciągamy rolety. Zaciemniamy, udajemy.

W folderze Inne odnajduję wiadomość od nieznanej kobiety.
Wywleka z siebie wykałaczki, opętanie i miłość do wypalonych
słów. Kęsy, ugryzienia. Tu i teraz. Jakby się nad tym zastanowić,
jej obecność gdzieś tam wyrywa mnie ze znudzenia. Przemiana.
W końcu.

25 komentarzy:

  1. Czasem boję się przemian, że nie będzie nosorożca który wyciągnie z ciemności i ugrzęznę w miękkości linii.
    Tyle nitek w tym wierszu, Małgosiu. Ściskam weekendowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, bo to zawsze jest jakieś ryzyko, ale dlaczego nie :) Ściskam i ja :)

      Usuń
  2. "...Tyle nitek w tym wierszu..." Ano, jak to u Małgosi! Nie wiadomo do czego się "dobrać". Dlatego też rozkładanie tekstu na dłuższy czas. A tak na szybko, to zastanowiła mnie ostatnia strofa. Wygląda na to, że potrzebujesz (nooo, może od czasu do czasu) jakiś (jakichś) mocniejszych doznań. Jak ta wiadomość o Nieznanej. Stąd też dalsza moja odwaga do posyłania swojego pisania (jak się napisze). Ostatnie Twoje uwagi w 80% (może 78) zastosowane. Dziękuję!
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne by wiedzieć czego się chce :) A czy potrzebuję mocniejszych doznań? To zazwyczaj wychodzi po wszystkim :)

      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Nie wierzę. Ty cała jesteś wierszem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, jest czas kiedy wiersze nie przychodzą do głowy. Wtedy piszę o niczym, żeby nie wyjść z wprawy:

    O niczym
    Żeby tylko coś napisać (3)

    Ono
    jest jak taniec

    Tarantella na linii lewej dłoni

    Wiruje biegnie pędzi sadzi susy
    podgryzane w stopy podskakuje
    wierci się ma nadzieję

    Wiem
    niczego nie dobiegnie
    oprócz tego rozgałęzienia
    u nasady palców


    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł tego wiersza jest dość przewrotny :) i mam trochę inaczej niż Ty Marku :) nie trenuję.

      Usuń
  5. Aha! Nivejka ma 100% racji! ):-)

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja się zgadzam z Nivejką, Małgorzata to Małgorzata
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywleczenie z siebie wykałaczki po to, by się rozwinąć, uciec od formy, którą ktoś narzucił?
    Czy po to, żeby kogoś boleśnie ukłuć, wbić zaostrzone drewienko w skórę i złamać pozostawiając zadrę dokuczającą przy każdym ruchu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nadawca wiadomości wywleka i kłuje :* To zachowanie wyrywa ze zdumienia :P

      Usuń
    2. Tak:)
      Pytam, bo ja czasem czuję się jak spięta wykałaczką, zrolowana i wciśnięta w wąską dziurę wraz z podobnie ukształtowanymi towarzyszami. I marzę o tym, by ktoś mnie z tej dziury wyłuskał, wyciągnął tę wykałaczkę i pozwolił się rozwinąć.

      Usuń
    3. Ale czujesz się tak w konkretnych sytuacjach, czy cały czas?

      Usuń
    4. W niektórych sytuacjach zawodowych. Kiedyś w swojej pracy czułam się twórcą, teraz coraz częściej wyrobnikiem.
      Na szczęście mam przy kim odreagować❤
      Ale swiadomosc

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że to minie, to uczucie. Z czasem wiemy o sobie więcej i łatwiej jest się wyzwolić z ucisku. Ściskam buziaku i cieszę się, ża masz w sobie wentyl :* bezpieczeństwa :)

      Usuń
  8. ale wywleka Tobie i kłuje Ciebie i pluje jadem?? w sumie jest to poezja więc wszystko może byc niewprost?!
    i musi nawet.

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba już byłam w tym wierszu???
    rytm, przebieganie, chowanie i odkrywanie zakamarków...

    może tylko w pobliżu... ?

    OdpowiedzUsuń