niedziela, 25 grudnia 2016

3 ulubione wiersze z Mullaghmore





Na blogu artpub kultura publikuję 3 ulubione wiersze autorów. Ostatnio rozmawiałam z Martą Zelwan, zapytała mnie, które z wierszy Mullaghmore lubię najbardziej i dlaczego...


Trzy ulubione z Mullaghmore. Tom dedykowałam przyjaciółce, Basi Trzybulskiej. Jest to swoisty monolog, rejestrowanie miejsc, sytuacji, opis z natury. Są też poszczególne dedykacje, związane z konkretnymi epizodami, ale wciąż mówię do Baśki. W tym tomie są więcej niż trzy teksty, które lubię, ale szczególnym sentymentem darzę Pamięć ciała. Wiersz napisałam po artykule o Margarett D’Arcy (osiemdziesięcioletnia irlandzka aktorka i aktywistka). Manifestowała na pasie startowym lotniska na zachodnim wybrzeżu swoją niechęć do udziału Irlandii w nalotach wojska amerykańskiego na Afganistan, gdzie zginęły ponad dwa miliony ludzi. Margarett w tym czasie leczyła się na raka. Kobieta o niezwykłej sile i determinacji. I kiedy znasz historię Irlandii, ile ten naród przeszedł, łącznie z Holokaustem, powstaniami… Została skazana na trzy miesiące więzienia, wyrok odbyła w więzieniu w Limerick, po tym jak odmówiła podpisania zakazu zbliżania się do lotniska w Shannon. Czułam jej argumenty i sprzeciw, musiałam ją w sobie utrwalić. 



Pamięć ciała 

Masz osiemdziesiąt lat, pigułki na sen, 
skwarny lipiec. Zaciskają ci się płuca. 
Wolisz być na moim miejscu, snuć się z koleżankami 
po barach. 

Przyszło przebudzenie, kiedy przeskakiwałam płot. 
Nie mam ósemki przed zerem i koleżanek. Pomyśleć, 
że jest to coś wspólnego, prawdopodobnie 
niestrudzone szukanie czegoś miłego. 

Idę na spacer, by objąć cedr w Massey’s Woods. 
Kryje w sobie smak wojny, powstania. Rozcięte wnętrze 
wypełniają blizny, bluszcz. Ludzkie zwyczaje, znak pod sercem. 
I wtedy 

poprawiam gramatykę, rozcieram na murze kolor liścia. 
Mogłabym nie wiedzieć, ile czasów nastąpiło przed i po. 
Bronić się rękoma, zwariować. Muszę wyjść, 
wypłukać z siebie karnację, włosy, cierń. 
Owinąć stopy, zagłuszyć odgłos obcych kroków, 

inne życie. Pamiętam, jak mówiłaś, że człowiek 
ma przynajmniej dwie twarze. W negatywie wolę 
nie być na swoim miejscu. 




Dla mnie to miejsce jest czymś więcej niż snem… chodzi o Mullaghmore. Tam chciałabym, aby rozsypano moje prochy. Najpięknieszy zakątek, do którego wracam i łagodnieję. Ocean, zmienna pogoda, deszcz, wiatr. Niewielu turystów. Myśl o tym, ilu ludziom odebrano tam życie. Historia przewija się w głowie jak film. Ale te scenariusze pozostawiam dla siebie. 


Mullaghmore 

Dla mnie to miejsce jest czymś więcej niż snem, 
w którym rozbieram się z ciemnych błękitów, w doskonałości 
z wyrzeczeń przechodzę do żywego. Nad torfowiskiem 
dostrajam sierpniowe good morning do materii. 
Łagodnieję nad brwiami. Roje robaków polują jak dawniej. 

Czy możemy tak trwać? W ich życiu przechadzać się, wahać. 
Nasze ciała mogłyby leżeć pod drzewami. Jednak wstajemy 
i bez lęku dodajemy kolorytu pagórkom, toniemy w oceanie, 
wypływamy, nabieramy ostrości. Ta sama siła, która zgina konary 
w locie. Ścigani przez umysł, porywani przez nurt, nikt nas nie chce 

w raju owadów. Tak się zestarzejmy, wchłaniając zapach, 
fragmenty rond, kwartałów, mury ogrodów. 
Nawet sprzedawca precli spokojnie wyrabia ciasto, a ty 
brzęczysz nad uchem, rozpalasz siatkówkę w oku. 

Aż w końcu spadnie deszcz. Wyłowią nas razem, 
z żabami, wonnymi kwiatami, ze stawów. Nie zmarnowaliśmy 
swojej szansy. 




O przechodzeniu napisałam dla Judyty, która była misjonarką. Większość życia zakonnego spędziła w Kamerunie. Niestety rak sprowadził ją do Polski. Korespondowałyśmy. Po którejś chemii poprosiła o wiersz, a że w tym czasie niezbyt szło mi pisanie, zadedykowałam jej Relacje, i wydawało mi się, że zaspokoiłam jej potrzebę. Jednak nie odzywała się kilka dni, a mnie zaczęły prześladować wyrzuty sumienia, że poszłam na skróty. Odłożyłam wszystkie książki, płyty i napisałam dla niej wiersz, który po części jest moim pożegnaniem z nią. Judyta niedługo po tym zmarła. Wiersz jej się bardzo podobał, obie ryczałyśmy i mordowałyśmy w sobie strach. 


O przechodzeniu 

Wiersz dla Judyty nie był o Judycie. Ile mitów i prawd 
musiałabym spisać, żeby obudziła się rano, parę dni, 
kilka lat później. Pobłogosławiła dzieci, 
żeby zboże z puszczonych kiełków rosło wyżej i wyżej. 
Gulgotanie to rodzaj oczyszczenia, wypluwania z siebie 
guzów, nocnych koszmarów, łańcuchów, w które się wplątała. 

Nie, to nie było o Judycie. Ona wierzy w namaszczenie, a może 
ja nie wierzę, dlatego pamiętam cały ten koncert życzeń babci. 
Dlatego uważnie patrzę, próbuję się skupić na porcjach płynów, 
diabeł drwi ze szczegółów. Albo przechadza się między nami 
i burczy w brzuchach. Daje dyla, gdy tracimy pamięć i zaczynany 

od nowa. Życie z przełożoną, mężem, kimś zaślubionym. Ile razy moczyłaś 
stopy w occie i pocierałaś palcami czoło. I było tak, jakby ktoś gąbką 
szorował ci mózg, wyrywał ciernie lub na oślep wbijał gwoździe. 
Za twoje i moje, pij. Pij, może tak łatwiej zamordować strach. 

Nagle okazuje się, że naokoło pachnie czarnym bzem. 
Wolno się nie zgadzać, w końcu, zamiast ciebie, Judyta stoi w kolejce. 
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki, 
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa 
z Pisma Świętego. 

Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach, 
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice. 
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej, 
a nad nimi niebo gwiaździste? 



16 komentarzy:

  1. Dziękujemy za ten klucz... Każdy Twój wiersz niesie taki ładunek, jednak poznanie genezy powoduje, że słowa zaczynają krzyczeć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Do mnie mówisz najbardziej Pamięcią ciała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo! To świetny pomysł. I sądzę, że niekiedy powinno się "odkluczać" swoje teksty - o ileż bardziej staną się nam bliższe. Poznajmy Twoich bliskich, miejsca, historie Ludzi ważnych dla Ciebie - stają się też ważnymi dla nas, czytelników.
    Kiedy pisałem "Ad libitum" zapisywałem swoje emocje, "odkluczałem" teksty. Miałem zamiar na ew. promocji wyjaśnić zebranym to, co chciałem przekazać; o czym powiadomić. Promocja nigdy nie doszła do skutku. Pokazałem te teksty w formie plakatów w formacie A-1 w naszej bibliotece. Cóż? Tylko moja Pani od polskiego (ma teraz 90 lat, spotykamy się, ględzimy o literaturze) powiedziała mi, że oczarował ja ten pomysł. Przechodziła od jednego wiersza do drugiego, następnego jak w galerii obrazów i budowała je wsobie czytając... poza Nią nikt. Chyba marudzę!
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj czekaj, zapytam Cię o Twoje trzy ulubione wiersze :) Marku, wiem że to trudne, ale dzisiaj niewiele osób interesuje się poezją. Jeżeli nie oczekujesz, nie rozczarujesz się, tak jest przyjemniej żyć :) uściski.

      Usuń
  4. To co laczy te trzy wiersze to empatia.

    Piszesz '..musiałam ją (Margarett D’Arcy) w sobie utrwalić.' Mysle, ze kobiety takie jak Margarett D’Arcy warte sa utrwalenia ze wzgledu na ich glos przeciwko brutalnosci czasow w ktorych zyjemy. Otwierasz i zamykasz 'Pamiec ciala' klamra: 'Wolisz być na moim miejscu..' i '.. wolę/ nie być na swoim miejscu.' - wedlug mnie swietne, prowokujace mysli rozwiazanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnienia powstają z myśli, a empatia ze świadomości, ale jedno bez drugiego nie istnieje. Świat się stacza ku upadkowi. Ludzie organizuja konferencje, konkursy, debaty i nic z tego nie wynika. Nic.

      Usuń
  5. 2 stycznie będzie druga rocznica śmierci Judyty....
    czas mija.......

    z zaciekawieniem przeczytałam historę wierszy, można je odkrywać od nowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam ją w sobie. Uściski

      Usuń
    2. a ja nie potrafię oswajać strachu...

      a co znaczy mordować?

      Usuń
    3. Mordować strach, taki rodzaj eutanazji, uśmiercanie czegoś, co nas dręczy...

      Usuń
  6. przejmujące i potrzebne...

    OdpowiedzUsuń
  7. skazujesz mnie dzisiaj na bezsenność

    OdpowiedzUsuń