Na blogu artpub kultura publikuję 3 ulubione wiersze autorów. Ostatnio rozmawiałam z Martą Zelwan, zapytała mnie, które z wierszy Mullaghmore lubię najbardziej i dlaczego...
Trzy ulubione z Mullaghmore. Tom dedykowałam przyjaciółce, Basi Trzybulskiej. Jest to swoisty monolog, rejestrowanie miejsc, sytuacji, opis z natury. Są też poszczególne dedykacje, związane z konkretnymi epizodami, ale wciąż mówię do Baśki. W tym tomie są więcej niż trzy teksty, które lubię, ale szczególnym sentymentem darzę Pamięć ciała. Wiersz napisałam po artykule o Margarett D’Arcy (osiemdziesięcioletnia irlandzka aktorka i aktywistka). Manifestowała na pasie startowym lotniska na zachodnim wybrzeżu swoją niechęć do udziału Irlandii w nalotach wojska amerykańskiego na Afganistan, gdzie zginęły ponad dwa miliony ludzi. Margarett w tym czasie leczyła się na raka. Kobieta o niezwykłej sile i determinacji. I kiedy znasz historię Irlandii, ile ten naród przeszedł, łącznie z Holokaustem, powstaniami… Została skazana na trzy miesiące więzienia, wyrok odbyła w więzieniu w Limerick, po tym jak odmówiła podpisania zakazu zbliżania się do lotniska w Shannon. Czułam jej argumenty i sprzeciw, musiałam ją w sobie utrwalić.
Pamięć ciała
Masz osiemdziesiąt lat, pigułki na sen,
skwarny lipiec. Zaciskają ci się płuca.
Wolisz być na moim miejscu, snuć się z koleżankami
po barach.
Przyszło przebudzenie, kiedy przeskakiwałam płot.
Nie mam ósemki przed zerem i koleżanek. Pomyśleć,
że jest to coś wspólnego, prawdopodobnie
niestrudzone szukanie czegoś miłego.
Idę na spacer, by objąć cedr w Massey’s Woods.
Kryje w sobie smak wojny, powstania. Rozcięte wnętrze
wypełniają blizny, bluszcz. Ludzkie zwyczaje, znak pod sercem.
I wtedy
poprawiam gramatykę, rozcieram na murze kolor liścia.
Mogłabym nie wiedzieć, ile czasów nastąpiło przed i po.
Bronić się rękoma, zwariować. Muszę wyjść,
wypłukać z siebie karnację, włosy, cierń.
Owinąć stopy, zagłuszyć odgłos obcych kroków,
inne życie. Pamiętam, jak mówiłaś, że człowiek
ma przynajmniej dwie twarze. W negatywie wolę
nie być na swoim miejscu.
Dla mnie to miejsce jest czymś więcej niż snem… chodzi o Mullaghmore. Tam chciałabym, aby rozsypano moje prochy. Najpięknieszy zakątek, do którego wracam i łagodnieję. Ocean, zmienna pogoda, deszcz, wiatr. Niewielu turystów. Myśl o tym, ilu ludziom odebrano tam życie. Historia przewija się w głowie jak film. Ale te scenariusze pozostawiam dla siebie.
Mullaghmore
Dla mnie to miejsce jest czymś więcej niż snem,
w którym rozbieram się z ciemnych błękitów, w doskonałości
z wyrzeczeń przechodzę do żywego. Nad torfowiskiem
dostrajam sierpniowe good morning do materii.
Łagodnieję nad brwiami. Roje robaków polują jak dawniej.
Czy możemy tak trwać? W ich życiu przechadzać się, wahać.
Nasze ciała mogłyby leżeć pod drzewami. Jednak wstajemy
i bez lęku dodajemy kolorytu pagórkom, toniemy w oceanie,
wypływamy, nabieramy ostrości. Ta sama siła, która zgina konary
w locie. Ścigani przez umysł, porywani przez nurt, nikt nas nie chce
w raju owadów. Tak się zestarzejmy, wchłaniając zapach,
fragmenty rond, kwartałów, mury ogrodów.
Nawet sprzedawca precli spokojnie wyrabia ciasto, a ty
brzęczysz nad uchem, rozpalasz siatkówkę w oku.
Aż w końcu spadnie deszcz. Wyłowią nas razem,
z żabami, wonnymi kwiatami, ze stawów. Nie zmarnowaliśmy
swojej szansy.
O przechodzeniu napisałam dla Judyty, która była misjonarką. Większość życia zakonnego spędziła w Kamerunie. Niestety rak sprowadził ją do Polski. Korespondowałyśmy. Po którejś chemii poprosiła o wiersz, a że w tym czasie niezbyt szło mi pisanie, zadedykowałam jej Relacje, i wydawało mi się, że zaspokoiłam jej potrzebę. Jednak nie odzywała się kilka dni, a mnie zaczęły prześladować wyrzuty sumienia, że poszłam na skróty. Odłożyłam wszystkie książki, płyty i napisałam dla niej wiersz, który po części jest moim pożegnaniem z nią. Judyta niedługo po tym zmarła. Wiersz jej się bardzo podobał, obie ryczałyśmy i mordowałyśmy w sobie strach.
O przechodzeniu
Wiersz dla Judyty nie był o Judycie. Ile mitów i prawd
musiałabym spisać, żeby obudziła się rano, parę dni,
kilka lat później. Pobłogosławiła dzieci,
żeby zboże z puszczonych kiełków rosło wyżej i wyżej.
Gulgotanie to rodzaj oczyszczenia, wypluwania z siebie
guzów, nocnych koszmarów, łańcuchów, w które się wplątała.
Nie, to nie było o Judycie. Ona wierzy w namaszczenie, a może
ja nie wierzę, dlatego pamiętam cały ten koncert życzeń babci.
Dlatego uważnie patrzę, próbuję się skupić na porcjach płynów,
diabeł drwi ze szczegółów. Albo przechadza się między nami
i burczy w brzuchach. Daje dyla, gdy tracimy pamięć i zaczynany
od nowa. Życie z przełożoną, mężem, kimś zaślubionym. Ile razy moczyłaś
stopy w occie i pocierałaś palcami czoło. I było tak, jakby ktoś gąbką
szorował ci mózg, wyrywał ciernie lub na oślep wbijał gwoździe.
Za twoje i moje, pij. Pij, może tak łatwiej zamordować strach.
Nagle okazuje się, że naokoło pachnie czarnym bzem.
Wolno się nie zgadzać, w końcu, zamiast ciebie, Judyta stoi w kolejce.
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki,
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa
z Pisma Świętego.
Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach,
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice.
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej,
a nad nimi niebo gwiaździste?
Dziękujemy za ten klucz... Każdy Twój wiersz niesie taki ładunek, jednak poznanie genezy powoduje, że słowa zaczynają krzyczeć...
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu :)
UsuńDo mnie mówisz najbardziej Pamięcią ciała...
OdpowiedzUsuńTaki dziennik zakładników życia :)
UsuńDziękuję bardzo! To świetny pomysł. I sądzę, że niekiedy powinno się "odkluczać" swoje teksty - o ileż bardziej staną się nam bliższe. Poznajmy Twoich bliskich, miejsca, historie Ludzi ważnych dla Ciebie - stają się też ważnymi dla nas, czytelników.
OdpowiedzUsuńKiedy pisałem "Ad libitum" zapisywałem swoje emocje, "odkluczałem" teksty. Miałem zamiar na ew. promocji wyjaśnić zebranym to, co chciałem przekazać; o czym powiadomić. Promocja nigdy nie doszła do skutku. Pokazałem te teksty w formie plakatów w formacie A-1 w naszej bibliotece. Cóż? Tylko moja Pani od polskiego (ma teraz 90 lat, spotykamy się, ględzimy o literaturze) powiedziała mi, że oczarował ja ten pomysł. Przechodziła od jednego wiersza do drugiego, następnego jak w galerii obrazów i budowała je wsobie czytając... poza Nią nikt. Chyba marudzę!
Marek
Czekaj czekaj, zapytam Cię o Twoje trzy ulubione wiersze :) Marku, wiem że to trudne, ale dzisiaj niewiele osób interesuje się poezją. Jeżeli nie oczekujesz, nie rozczarujesz się, tak jest przyjemniej żyć :) uściski.
UsuńTo co laczy te trzy wiersze to empatia.
OdpowiedzUsuńPiszesz '..musiałam ją (Margarett D’Arcy) w sobie utrwalić.' Mysle, ze kobiety takie jak Margarett D’Arcy warte sa utrwalenia ze wzgledu na ich glos przeciwko brutalnosci czasow w ktorych zyjemy. Otwierasz i zamykasz 'Pamiec ciala' klamra: 'Wolisz być na moim miejscu..' i '.. wolę/ nie być na swoim miejscu.' - wedlug mnie swietne, prowokujace mysli rozwiazanie.
Pragnienia powstają z myśli, a empatia ze świadomości, ale jedno bez drugiego nie istnieje. Świat się stacza ku upadkowi. Ludzie organizuja konferencje, konkursy, debaty i nic z tego nie wynika. Nic.
Usuń2 stycznie będzie druga rocznica śmierci Judyty....
OdpowiedzUsuńczas mija.......
z zaciekawieniem przeczytałam historę wierszy, można je odkrywać od nowa...
Tak, mam ją w sobie. Uściski
Usuńa ja nie potrafię oswajać strachu...
Usuńa co znaczy mordować?
Mordować strach, taki rodzaj eutanazji, uśmiercanie czegoś, co nas dręczy...
Usuńprzejmujące i potrzebne...
OdpowiedzUsuń:*
Usuńskazujesz mnie dzisiaj na bezsenność
OdpowiedzUsuńnie szalej pięknoto!
Usuń