widok z Mullet na Achill |
Odnajduję twoje zakładki w książkach razem z przepisem na łososia z grilla i irlandzki gulasz. Lubię ciszę. Kiedy czytam wiersze o wymordowanych wilkach, przerobionych na beczki angielskiej whiskey drzewach, zastanawiam się, ile krwi napoiło wrzosy. Dzikość znaczy granicę niemocy, jakbym przebywała w innym świecie i odkrywała szkodniki. Jeden po drugim. Lśniące łuski. Cienie wchłaniające przeszkody, nomadycznie określone wejścia i wyjścia. Siedzimy blisko siebie w jaskrawym kręgu światła odbitym od bazaltowych kształtów zatopionych w torf. Wilgotny zakątek, zimą zalewany oceanem. Po drugiej stronie wody góruje Achill. Widzę dzieci wypadające matkom z rąk. Snują się wśród pląsów i każą mieć się na baczności. Jacy oni byli? W miejscu zapomnianym przez Boga. Kurne chaty, przechylające się nad kamiennymi murkami talerze czarnego bzu. Nucimy zapomniane śpiewy. W oddali ujada pies. Sąsiadka wpatrzona w Żony Hollywood. Po drugiej stronie sterczy budynek zabity deskami. Turyści wysyłają kartki. Spiętrzone, zielone fale albo skoki ze spadochronu. Widać wyciętą Éire. Różowe kwiaty, dwie strony skały.
Od razu można otrząsnąć się z sobotniego zaspania. Mocne i lepsze niż kawa.
OdpowiedzUsuńI wydawałoby się, że różowe kwiaty nie mają mocy :)
UsuńObraz i tekst. W jednym udało Ci się uchwycić misterium, w drugim wyszłaś poza czas... Wędruję... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu :)
UsuńNajbardziej mnie smucą te wilki i drzewa :/
OdpowiedzUsuńI mnie...
UsuńDwie strony skały jak dwie strony pocztówki. Tyle do wyczytania. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńTak, tyle tu się dzieje w tej ciszy :) kisses
UsuńMargo czytam Cię i słucham zawsze, tylko nie zawsze mówię do Ciebie...nie zawsze mam siły ))
OdpowiedzUsuńWiem :) ważne, że jesteś :) dziękuję
Usuń:)
OdpowiedzUsuńO tych wytrzebionych lasach słyszałam, o wilkach nie....smutne to :(
OdpowiedzUsuńŚwiat ludzi :* https://en.wikipedia.org/wiki/Wolves_in_Ireland
Usuń