Czytam owcom i baranom. Dodaję odrobinę tahini
do smaku, szybkiego przełknięcia grudek. Na dnie, w gorącym mleku
migdałowym układają się ulubione słowa. Objadamy nieużytki,
wygrzebane w deszczu korzenie. Młode szkodniki wypływają pierwsze.
Mówisz, że drapią w gardle. Powietrze brązowieje od torfu.
I czytam o sprawiedliwych, ślepej kobiecie, która w letniej wodzie
dręczy palce. Czy można zadręczyć się na śmierć? Z okazji końca.
Ważnej chwili, detali, których nie jest się w stanie dostrzec. Miłość podłączona
do czegoś twardego albo może tylko nam się wydaje, że nadejdzie sen i
zwolni od odpowiedzialności.
Omijasz w nim drogi, jeziora, szpilki wystające z trawy. Rodzi się nowy
trakt. Bez ołtarzy na skrzyżowaniach. Wżerów tak głębokich,
że zboża nie kiełkują. Wtedy dociera do mnie ranek. Pachnący bułkami,
masłem. Kawa i nieproszeni goście. Przerywają lekturę, zaginają rogi.
Ich odciśnięte na blatach linie szorowałam dwa dni.
Zadręczyć się na śmierć można, jeśli ktoś lubi cierpieć.
OdpowiedzUsuńLubię, kiedy poeci czytają swoje wiersze... Ten autentyzm! Być w tym miejscu! Pozdrawiam Małgoś!
OdpowiedzUsuńTeż lubię :) Pozdrawiam
UsuńŁadnie czytasz....słyszałam:*
OdpowiedzUsuńDziękuję Soniu :)
UsuńA jednak pachnący bułkami :)
OdpowiedzUsuńZmysłowo jest.
No i kawa, musi być :) takie poranki i ranki :)
UsuńPoranki z kawą i pachnącymi bułkami brzmią bajecznie.
OdpowiedzUsuńA nieproszeni goście zaginający rogi i tacy, po których trzeba szorować dwa dni nie byliby więcej u mnie gośćmi...
No ale ja zołza jestem :)))
Buziaki
iw
Myślę sobie, że i ja bywam zołzą :) relaks
UsuńMożna się zadręczyć na śmierć :*
OdpowiedzUsuńSmutne :(
UsuńTwoje wiersze obrazowe i ciepłe, widać i czuć w nich "duszę".
OdpowiedzUsuńDobrze to wiedzieć od czytelnika :) uściski
Usuń