Szepty z ciszy, realne jak obwoluty książek pokryte siecią reprodukcji. Z ciekawością wojerysty przyglądamy się pierwowzorom, migawkom z obcego nam świata. Dopominamy o drobne upominki, tytuły, łyk brandy i o dym kubańskiego cygara, artystyczną fikcję. Przy nich restauruję drewnianą łódź. Codziennie coś nią kołysze, kręgi na wodzie, tęczowe plamy akwareli, pomruki z radia, proszki na sen. Papier mięknie, odbija własną strukturę. Perwersyjne aberracje płaskorzeźb, są sumą projekcji i refleksji. Czyste ziarna. Można je prażyć, łuskać w palcach tak długo, aż poczujesz przyrost meszku na skórze. Łagodność ciepła, od którego płowieją mankiety koszul. Udajemy, że wyczyściliśmy rynny. Deszcz spływający na świat opisywany w poematach paruje i pozostawia wszystko, co ma pozostawić. Kosmiczny mur wznosi się przez kilka miesięcy. Sklecony z gałęzi, trawy, kosmyków. Niewiadomo skąd pochodzą. Pojawiają się z dokuczliwym drapaniem nadgarstków.
Pięknie :) A na fotografii moje klimaty.
OdpowiedzUsuńWidoki z Mullaghmore :)
UsuńTak myślałam :)
UsuńCzekam na ten tomik.
:) zleci
UsuńZamarzyło mi się być mankietem koszuli...
OdpowiedzUsuń:) miewam czasami takie zachcianki
Usuńistniejąc jesteśmy środkiem wszechświata, takim centrum, jak centrum Twojego zdjęcia... wznosimy się i opadamy
OdpowiedzUsuń.. codzienność mi się wyłania z tekstu
:) nie inaczej, jesteśmy pępkami świata :)
Usuńto spokojna jestem, jesli Ty to potwierdzasz :)
UsuńUśmiechy posyłam
Usuńpięknie skondensowałaś to nasze istnienie. słyszę szum fal :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Polly :)
UsuńPrzedsmak Mullaghmore:)
OdpowiedzUsuńChociaż tekst nie jest z Mullaghmore :)
UsuńPiękne szepty z ciszy ... zasłuchałam się ...
OdpowiedzUsuń