Alicja Rodzik |
Judycie, zmarła 2 stycznia 2015 roku
Trzęsie się ziemia, wtapia budynki, drzewa,
co zostanie zgarnie ocean. Ptaki będą wbijać dzioby
w skały. Znikną granice, nie będziemy się rozśmieszać
i bić. Czuję jak nadchodzi, twoja głowa jest wyżej,
ale nie dostrzegasz piękna, gramatyki, czasowników.
Przytrzymujesz mnie wszystkimi zmysłami, w ramach szaleństwa,
dyktujesz list do dzieci. Zmyślam do łez. Robię z ust rybkę,
potrafię też smoka, ale głupio wyglądam, więc przestaję.
Ani nie wierzę, ani nie odwołuję się do stron, których nie znam.
Miasto tańczy w culture night. Tylko koty nie tracą rozumu.
Śpią na rękach przechodniów. Mam wrażenie, że trwa walka.
Potykam się o coś wystającego. Wyszczerbione drzwi, pogięte balustrady,
dymiące kominy. Dodajesz mi otuchy, słońce przypiecze nas
na małym ogniu, lecz kiedyś zejdziemy z dachu. Przed pójściem spać,
zaakceptujesz regulamin aukcji, przestanę sobie łamać głowę rebusami.
19 września 2014
Judyta była niezwykłą osobą....
OdpowiedzUsuńTak, ech... uściski Julio :*
UsuńPiękne, nieco zabawne ale prawdziwe słowa po sobie zostawiła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJudyta, kiedyś napisała: napisz dla mnie wiersz. A, że chorowała na raka, była zakonnicą, a ja nie pisywałam wierszy dodających otuchy, chodziłam sobie i myślałam, aż w końcu dedykowałam jej tekst, który od tygodni leżał na tapecie. Poszłam na skróty.
UsuńI wydawało mi się, że sprawa została załatwiona pomyślnie. Jednak Judyta się nie odzywała, a mnie zaczęło męczyć poczucie winy, że zbyłam ją. A z drugiej strony, słowa nie przychodzą na zawołanie i wiedziałam, że ona to zrozumie.
Judyta nie odzywała się, bo po kolejnej chemii nie czuła się najlepiej, porozmawiałyśmy, a w zasadzie wymieniłyśmy się wiadomościami o jej samopoczuciu, wrażeniach i wtedy naszła mnie fala czułości, jakiegoś
buntu, poczucia niesprawidliwości, w końcu zrozumienia, ale ten drugi wiersz,
ten o Judycie opublikuję dla przypomnienia jutro :*
I kto by pomyślał, że ja i zakonnica będziemy sobie gawędzić o literaturze w obliczu jej ostatnich dni życia.
Pozdrawiam ciepło
Piękny gest!
UsuńPo śmierci bliskich czułam się zawsze, jakby ośrodek równowagi mi ktoś wyciął. I tej fizycznej, i tej psychicznej...
OdpowiedzUsuńJa się tak czuję nawet po odejściu osób znanych mi tylko z widzenia i słyszenia :*
UsuńGdy dowiaduję się, że zmarł ktoś znajomy, płaczę nad jego bliskimi...
UsuńNiezwykła osoba, piękne życie.
OdpowiedzUsuńNiestety krótkie
Usuńczas przypomnieć może Jej posty, już dawno tam nie zaglądałam...
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze przypomniałaś...
Tak, jej opowięści misyjne, spokój i niezwykłe spojrzenie na otoczenie... dobrze tam wracać :*
Usuńto była wspaniała osoba!
OdpowiedzUsuńO tak :)
Usuń"lecz kiedyś zejdziemy z dachu"...
OdpowiedzUsuńA ja do dziś nie wiedziałam nic o Judycie. I nadal nie wiem nic o wielu innych judytach, ale jednak jedną przede mną odkryłaś. Zapisałam sobie blog, choć już nic na nim nie przybędzie.