* Mullaghmore, najdalej wysunięty półwysep w głąb Oceanu Atlantyckiego w hrabstwie Sligo w Irlandii |
I to jest właściwy wiersz dla Judyty. Zajrzałam do naszej korespondencji, która urywa się w połowie października, jeszcze widuję ją na blogu, ale czuję jak niknie. Wtedy napisała, zacytuję tylko ostatnie zdanie, bo reszta jest zbyt intymna, "Kochana, pisz, bo Twoje wiersze sa... nie wiem, jak to nazwac, bo zadna ze mnie specjalistka od poezji... one sa prawdziwe!
Dobrej nocy.
Serdecznosci
Judith"
jest czas rodzenia i czas umierania
Judith już na zawsze pozostanie blisko, w pamięci, w nowej książce. I nawet, kiedy przeminie mój czas, ona nadal będzie w tych wersach, w oczach ludzi, którzy sięgną po Mullaghmore, bo taki jest tytuł trzeciego tomu. I co z tego, że byłyśmy sobie obce, z dwóch różnych światów. Nie potrafiłam jej wtedy przegapić. Podróży do Kamerunu, wypiekanego chleba, czerwonej ziemi. Doprowadziła mnie do krainy czarów. Co z tego, że wielu ludzi tego nie rozumie, ważne jest, że ty wiesz i ja wiem. To wszystko.
Wiersz dla Judyty nie był o Judycie. Ile mitów i prawd
musiałabym spisać, żeby obudziła się rano, parę dni,
kilka lat później. Pobłogosławiła dzieci,
żeby zboże z puszczonych kiełków rosło wyżej i wyżej.
Gulgotanie to rodzaj oczyszczenia, wypluwania z siebie
guzów, nocnych koszmarów, łańcuchów, w które się wplątała.
Nie, to nie było o Judycie. Ona wierzy w namaszczenie, a może
ja nie wierzę, dlatego pamiętam cały ten koncert życzeń babci.
Dlatego uważnie patrzę, próbuję się skupić na porcjach płynów,
diabeł drwi ze szczegółów. Albo przechadza się między nami
i burczy w brzuchach. Daje dyla, gdy tracimy pamięć i zaczynany
od nowa. Życie z przełożoną, mężem, kimś zaślubionym. Ile razy moczyłaś
stopy w occie i pocierałaś palcami czoło. I było tak, jakby ktoś gąbką
szorował ci mózg, wyrywał ciernie lub na oślep wbijał gwoździe.
Za twoje i moje, pij. Pij, może łatwiej zamordować strach.
Nagle okazuje się, że naokoło pachnie czarnym bzem.
Wolno się nie zgadzać, w końcu, zamiast ciebie Judyta stoi w kolejce.
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki,
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa
z Pisma Świętego.
Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach,
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice.
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej,
a nad nimi niebo gwiaździste?
Gulgotanie to rodzaj oczyszczenia, wypluwania z siebie
guzów, nocnych koszmarów, łańcuchów, w które się wplątała.
Nie, to nie było o Judycie. Ona wierzy w namaszczenie, a może
ja nie wierzę, dlatego pamiętam cały ten koncert życzeń babci.
Dlatego uważnie patrzę, próbuję się skupić na porcjach płynów,
diabeł drwi ze szczegółów. Albo przechadza się między nami
i burczy w brzuchach. Daje dyla, gdy tracimy pamięć i zaczynany
od nowa. Życie z przełożoną, mężem, kimś zaślubionym. Ile razy moczyłaś
stopy w occie i pocierałaś palcami czoło. I było tak, jakby ktoś gąbką
szorował ci mózg, wyrywał ciernie lub na oślep wbijał gwoździe.
Za twoje i moje, pij. Pij, może łatwiej zamordować strach.
Nagle okazuje się, że naokoło pachnie czarnym bzem.
Wolno się nie zgadzać, w końcu, zamiast ciebie Judyta stoi w kolejce.
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki,
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa
z Pisma Świętego.
Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach,
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice.
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej,
a nad nimi niebo gwiaździste?
Osoby, postacie zmieniające nas, nasze spostrzeganie, marzenia...
OdpowiedzUsuńAlbo my zmieniamy ich spostrzeganie, marzenia :* dobrze, kiedy działa to w dwie strony :)
UsuńIdealnie to określiła!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Twoje wiersze są takie prawdziwe.
Uściski :*
Zawsze wydawało mi się, że o to właśnie chodzi w poezji, żeby być sobą.
Usuńprzysiadam ciuchutko ze swoimi myślami...
OdpowiedzUsuńchętnie przeczytałabym jeszcze jaką refleksję o niej, "wyłowioną" z myśli, opisną Twoimi słowami.
Nie wiem czy potrafię to jasniej napisać...
Wiem, co masz na myśli, wiem :) może jeszcze przyjdzie czas na inne refleksje :)
UsuńInteresujące są Twoje posty, no i postać Judyty jest inspirująca. Myślę, że nad każdym z nas jest (niebo gwieździste), tak jak i słońce. Serdeczności Małgosiu
OdpowiedzUsuńPoczytaj jej bloga, ale od początku, jak opisywała swoją misję na Misji :)
UsuńPozdrawiam ciepło
"Kto pokłada ufność w Panu, nie przestaje wydawać owoców". Ona taka była.
OdpowiedzUsuńPewnie tak :)
UsuńWzruszający wiersz. Szczerze to nie czytam wierszy, ostatnio chyba w szkole. Ten jednak zdołałem przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo musiała być Piękna Istota <3
OdpowiedzUsuń:) przekraczała siebie, musiała :* kiss
UsuńPiękny wiersz. Na taki zasłużyła Judyta.
OdpowiedzUsuńDziękuję Grażynko :*
UsuńAż mi ciarki przeszły. Dosłownie.
OdpowiedzUsuńKiss i uśmiechnij się, żyjemy dalej :*
UsuńBaaardzo osobisty wiersz. Żałuję, że wielu znaczeń nie rozszyfruję, bo są tylko Wasze. Ale z drugiej strony - to chyba dobrze, bo na tym przecież polega intymność :).
OdpowiedzUsuńAbsolutnie wiersz nie jest osobisty, na tym etapie choroby Judith, wiedziałam, że pisanie enigmatycznych znaczków nie ma sensu, a ślady prowadzą i do biblii i do literatury, jak również do wiedzy powszechnej i bloga zainteresowanej.
Usuń"Co z tego, że wielu ludzi tego nie rozumie, ważne jest, że ty wiesz i ja wiem. To wszystko. " - chodzi o to, jak żyła Judith, o jej misję.
pamiętam jak nie znajdowałam słów, żeby napisać komentarz na jej blogu, kiedy była już chora. Dziś też brakuje mi słów..
OdpowiedzUsuńBo tak już jest, wzruszasz się i wiesz, że już nie postawisz kroku dalej...
Usuń