Nie widziałam ptaków szykujących się do lotu, kwitnącego
czarnego bzu. Nie czułam w powietrzu ruchu. Zmieniających
się w łąkę zasłon. Dałam się nabrać, że we wtorek znikną
robaki, nurzyki, pajęczyny.
Tak. W poniedziałek mówili po irlandzku i rozsypywali litery
układali z nich rebusy. Skoczne dziewczęta, leniwe koty,
jak znaki na niebie zdążyły zniknąć. Ty się nie ukryjesz.
Katalog nowych rzeczy, rozrośnięte ogrody i rutyna
sąsiadów powoduje, że twardniejesz. Słychać tylko
rozmowy. To czekanie aż pory roku nas zaskoczą,
zasypią. Niewolnicy nastrojów, energii słońca, odcięci
od stałego lądu. Nasiąkają zapachem oceanu, przędzy
i ciemnego piwa. Z przewiązanymi oczami kierujesz się wprost
na skałę. Przelatują przez twoją głowę setki myśli, mgła
przykrywa usta.
styczeń 2015
Love that sky.
OdpowiedzUsuńThanks Rick :)
Usuńdobrze to ujęłaś...
OdpowiedzUsuń- niewolnicy z nas...
Ale są tacy, co się zrywają z tej niewoli :*
Usuńjak pieknie..
OdpowiedzUsuńjak pieknie..
OdpowiedzUsuńNamalowałaś...
OdpowiedzUsuńTo chyba moje niespełnienie :)
UsuńKontemplacja tego, co widać oraz nieodgadnionego. Baci:)
OdpowiedzUsuńConnemara tak działa :)
UsuńWiesz Małgosiu, właśnie zdałam sobie sprawę, że Twoje wiersze są jak obrazy. Za każdym razem zauważam coś innego, to magia :*
OdpowiedzUsuńWmówiłam sobie, że tak jest łatwiej, pisać obrazami. Rozsiewać szczegóły :)
UsuńUściski i cieszę się, że za każdym razem działają te obrazki.