Pokazujesz miejsca, gdzie mogłyby wytrysnąć źródła
zachwytu. Pozwalasz mi skończyć. Tak chcę, dokładanie
z krawędzi w przepaść, w bezkres.
Mówisz, nie rób mi wiatru w uszach.
I odwracasz się na drugi bok. Traktuję chorobę niezależnie
albo szaleńczo, ze skutkiem natychmiastowym.
W podręcznikach brakuje naszego języka, krążenia, konieczności
podążania za naturą. Efekty to rodzaj sztuki, artystyczne cacka,
przewrotność, z jaką pleśń zakorzenia się na ścianie, próba
konstruowania podmiotu. Cały ten zgiełk, narracja, obłęd.
Ślady. Dzielimy się hasłami, których nie rozumiemy.
Hybrydy słowne traktuję jak przedłużenie myśli, pole widzenia.
Migrena rozchodzi się po lewej stronie pleców, tam ją przechowuję.
Pod skrzydłami tatuażu, zapewniam autentyczność, ciepło.
W ostatniej scenie wydam dziwny dźwięk, pozbawiony sensu.
Ponieważ mój los jest przesądzony rozsyp mnie. Pozwól lecieć z wiatrem.
W jedną stronę, w fałdy wody, jedwab oceanu.
Poszukiwanie przedłużenia myśli, śladu.
OdpowiedzUsuńTak :) tropy :) kiss
UsuńSłowa: "mój los jest przesądzony rozsyp mnie" bardzo prawdziwe i pragnienie "pozwól lecieć z wiatrem"
OdpowiedzUsuńromantyczna idea :)
Usuńuporządkowany chaos ... takie nasze życie...
OdpowiedzUsuń:***
Przynajmniej części z nas :)
Usuńczasem to ja pokazuję miejsca, aby zachwyt wzbudzić
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze... podoba mi się :)
UsuńZ perspektywy kosmosu właściwie nas nie ma :*
OdpowiedzUsuń:) oo tak jesteśmy pustką w przestrzeni kosmicznej :)
UsuńMałgosiu...:*
OdpowiedzUsuńŚciskam :)
UsuńPięknie odmalowany upadek...
OdpowiedzUsuńTaka przewrotność :)
Usuń:*
OdpowiedzUsuń