sobota, 4 kwietnia 2015

W środku





   
                                                                             Matyldzie

Jedziesz na zachód, słońce jeszcze nie jest przeszłością,
chociaż przecina horyzont, numeruje drogi, więzi kierowców
w korkach. Ulice płoną. Nie, to nie jest rzeczywistość.
To fragment całości, którą pozostawiłaś. Z adnotacją,
że przyświeca nam jeden cel.

Zwyczaje określają epokę. Parzę kawę, łatwo sobie wyobrazić,
że ten sam smak będzie miała za pięćdziesiąt lat. W ten sposób
upływa czas. Na rozeznaniu, co było, jest teraz, będzie
jutro, jakby zawsze prościej się oprzeć na czymś ciągłym.

A gdyby przerobić wszystkie zachody słońca, dodać im marzeń
albo zrezygnować z czerwieni. Nie da się odtworzyć
przerwanej więzi. Stajemy po dwóch stronach, uwikłane
w związki, przyzwyczajone do rytualnych powtórzeń, alegorycznych
smaków. W barze zamawiasz jednego, na szybko i czekasz. Farba
zachodzącego słońca zalewa oczy.


13 komentarzy:

  1. Dziękuję, łza sama popłnęła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni wers...czerwień ma tak wiele znaczeń; pozdrawiam, Małgosiu, w to chłodne wielkanocne przedpołudnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. trudno coś więcej powiedzieć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak właśnie jest - stoimy po przeciwnych stronach, uwikłani, zalani takim czy innym słońcem. Kiss:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie piękne zdjęcie. Ktoś mógłby to namalować!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam za poczytanie, że jesteście tak blisko...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czas. Ilustrator wszelkich zmian.

    Piękne:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Opieramy się na ciągłości. I na doświadczeniach. Nie wiemy co przyniesie jutro, jest nieskończona ilość możliwości. Dlatego korzystamy z wczoraj bo jest dla nas oparciem, bazą, stabilnością.

    OdpowiedzUsuń