Matyldzie
Jedziesz na zachód, słońce jeszcze nie jest przeszłością,
chociaż przecina horyzont, numeruje drogi, więzi kierowców
w korkach. Ulice płoną. Nie, to nie jest rzeczywistość.
To fragment całości, którą pozostawiłaś. Z adnotacją,
że przyświeca nam jeden cel.
Zwyczaje określają epokę. Parzę kawę, łatwo sobie wyobrazić,
że ten sam smak będzie miała za pięćdziesiąt lat. W ten sposób
upływa czas. Na rozeznaniu, co było, jest teraz, będzie
jutro, jakby zawsze prościej się oprzeć na czymś ciągłym.
A gdyby przerobić wszystkie zachody słońca, dodać im marzeń
albo zrezygnować z czerwieni. Nie da się odtworzyć
przerwanej więzi. Stajemy po dwóch stronach, uwikłane
w związki, przyzwyczajone do rytualnych powtórzeń, alegorycznych
smaków. W barze zamawiasz jednego, na szybko i czekasz. Farba
zachodzącego słońca zalewa oczy.
:*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńuwielbiac:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, łza sama popłnęła...
OdpowiedzUsuńOstatni wers...czerwień ma tak wiele znaczeń; pozdrawiam, Małgosiu, w to chłodne wielkanocne przedpołudnie:)
OdpowiedzUsuńtrudno coś więcej powiedzieć!
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest - stoimy po przeciwnych stronach, uwikłani, zalani takim czy innym słońcem. Kiss:)
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcie. Ktoś mógłby to namalować!
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za poczytanie, że jesteście tak blisko...
OdpowiedzUsuńCzas. Ilustrator wszelkich zmian.
OdpowiedzUsuńPiękne:*
Opieramy się na ciągłości. I na doświadczeniach. Nie wiemy co przyniesie jutro, jest nieskończona ilość możliwości. Dlatego korzystamy z wczoraj bo jest dla nas oparciem, bazą, stabilnością.
OdpowiedzUsuń