środa, 16 lipca 2014

Z nieobecności



Hugo Giza 


Mogłabym się wyrwać i schować kawałek po kawałku,
który przekreśli nasze terytorium. Solidnie okopana
zaimkami dzierżawczymi przetrwać, chociaż drzewa
rozkołysały się na moją trwogę.

Zaczęłam rozumieć śpiew dybuków, kolejny rozpad
jedności, ontologiczną reprezentację nieobecnych.
Długością spódnic zasłaniam sobie przed nimi kolana,
uszy.

Zawzięcie ćwiczymy ciało, reguły, rezygnujemy z kawy,
przyjaznych gestów osadzonych w barowym tłumie malowanych
ptaków. Tresujemy się potencją, zmagamy z językiem,
z drukowanymi literami kwitnącymi na ścianach muzeów.

Czy to możliwe, abyś nagle zróżowiał, zawieszając się powtarzał
zadania wyświetlone na monitorze, mówiąc, że improwizujesz?

Kolekcjonujesz bardziej ostre czy niecierpliwe stany,
przez które przechodzimy we śnie. Aż zapadasz w pustkę,
jękliwe fale, dźwięk skrzypiec z pierwszej części czterech
pór roku. Poranek i znowu żadnej tajemnicy w zasięgu.


/16 marca 2014/ 


18 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje metafory. Krążę myślami, odkrywam zagadkowość autora i domniemywam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) wzajemnie, uwielbiam Twoje fotografie, miejsca... to dobrze działa

      Usuń
  2. może okopy z zaimków dzierżawczych zasłaniają poranną tajemnicę??

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczułam dreszcz strachu, śpiew dybuków, nieobecni...nie boisz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żywych, podłych ludzi... czasami się ich boję.

      Usuń
    2. i ja tego samego....
      i jeszcze własnej niewładzy nad własnym ciałem też się boję....
      poczułam dreszcz strachu ...

      Usuń
    3. Tak, ale nad soba panuję, nad innymi nie chcę :* kiss eMko

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Smutne? Raczej oczyszczające.

      Usuń
    2. To zależy :)... Brak tajemnic jest i oczyszczający i jednak ciut smutny ?

      Usuń
    3. Nie wiem, mnie to nie smuci, przeciwnie.

      Usuń
  5. Mam czasem taki dzień, który wybija mnie swoim jutrem i nie potrafię. Troszkę jednak powiem; tajemnice trzeba mieć, to coś dzieki czemu jesteśmy, jesteśmy dla siebie całością, dla innych nieodgadnieniem. Niecierpliwych chwil u mnie za natto, te ostrzą się i wyciągają. W śnie, można się zdradzić...rozwiązać zaplątane. Czytając Wiosnę Vivaldiego słyszę, no i zostawię ją dla Ciebie w wykonaniu Maxa Richtera... moja WIOSNO <3
    https://www.youtube.com/watch?v=WaCib0B8T24

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty słuchałaś czytając, ja pisząc. Jak można się zrównać myślami, zaplątać i wyplątać... Czasami nie wiem, co trzeba :P

      Usuń
  6. Czytam... czytam... i nie wiem co czytam... Słowa się zlewają, przeskakuje z wersu na wers, wracam ponownie, próbuję wpisać znaczenie w Twoje słowa.. Chyba zmęczenie mnie dopadło, a może senność tworzy pustkę w mojej głowie... Wrócę tu jutro... tak będzie lepiej dla mnie i dla Twoich strof. Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  7. Schować się, kawałek po kawałku... Tak właśnie czasem robię, coraz rzadziej już chowam się cała...
    tylko jak ktoś próbuje mnie tresować, mówić mi jaka jestem, a jaka nie jestem, jaka mam być, jaka być powinnam, bo ten ktoś jest taki i ja mam się wpasować... Chowam się wtedy ostatecznie cała, znika nasze terytorium, znikam ja... nie ma mnie, tej prawdziwej mnie, czyli nie ma mnie w ogóle... ulatniam się, bo nie umiem już poddać się tresurze do krwi, już nie... ściśnięte do granic możliwości gardło na to nie pozwala... bo wiem, że to złość... kiedyś byłam, bo musiałam... teraz nic nie muszę... Prawda - tresuję jeszcze sama siebie i wiem, że to dobre nie jest... Postaram się rzadziej... Bycie dobrym dla samego siebie, jakby się było swoim własnym dzieckiem - to jest to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech, to zmienianie nas na siłę... dopasowywanie do wzoru, co innego kiedy pracujesz nad sobą! Pozdrawiam ciepło piękna i dobra :)

      Usuń