letnią oliwą, wiatr wywołuje bezsenność,
w której ktoś woła twoje imię, mierzy długość nóg,
rozpala resztki bezbarwne i cuchnące.
Bezruch pojawia się nieoczekiwanie, unieruchamia kolana.
Z kieszeni wystaje chusteczka, papierki po czekoladkach,
zaklejone; spacerujemy wzdłuż klifów.
W drodze powrotnej zgarbimy się z braku światła, niechęć
rozleje się, gdzie sięgniemy. Rozpięta w oknach, drzwiach,
wkrótce stwardnieje, więc nie chowaj rąk za siebie, zwalniamy -
krawężniki niedopasowane wysokością do szurania.
Ktoś dodaje gazu, według obliczeń
połowę mamy za sobą.
02.10.2012
Pieprzony wiatr :(
OdpowiedzUsuńDokładnie :*
UsuńCzytam i za każdym razem widzę inne obrazy
OdpowiedzUsuńAch i Brzoza to osoba, żeby było ciekawiej :)
UsuńA Ty wiesz że słowo "brzoza" to w PL prawie święte?! :)
OdpowiedzUsuń"Połowę mamy za sobą"... Dnia. Drogi. Życia.
no wiem, chyba dopiszę Pani
Usuńi będzie Pani Brzozie
czuję lekki niepokój czytając...
OdpowiedzUsuńPotknięcie rodzi potknięcie, więc się nie dziwię.. że czujesz
Usuńtak sobie wyobrazam spacer u schylku jesien
OdpowiedzUsuńzimno, wieje, ale nadal brniemy...
"połowę mamy za sobą." - ta, juz blizej jest niz dalej...
Tak, już jest nawet z górki :*
UsuńNie znoszę wiatru, ale nie tylko on wywołuje moją bezsenność. Również spacer wśród klifów :(
OdpowiedzUsuńTo zależy jaki wiatr, pozdrawiam ciepło
UsuńWłaśnie, taki ciepły wiatr to cudowna sprawa :)
UsuńBrak światła i niechęć - tak właśnie czuję. Dokładnie tak.
OdpowiedzUsuń