Katarzyna Tchórz |
Zostaje cień lansu, niedomagań, hipochondrii dryfującej
pomiędzy migreną wolną a poszerzoną o gust
w zależności od średnicy głowy, niewielkie różnice
- delta rzeki przelewa łąki, wsiąka w płaszczyzny,
by w końcu schować się w zakamarki, więc nikt się nie spodziewa,
a kryzys przywiera jak gąbka, chłonie artystów.
Wysokość kaloszy, rewia barw. Naciski wykreskowanych
kodów, wracanie ogrodowych drzwi aż do powstania niszy
- krajobrazu. Dlatego tamtejsi ludzie łączą się z tutejszymi,
ma to związek z zimą albo z ogniem. Co szybciej przygasi
drgające skronie?
Chyba tęskno ci do czegoś - co niektórzy by nazwali "Polska" - cokolwiek to znaczy. I nie mam tu na myśli jakiegoś "czarnoziemu" czy gór. pozdro
OdpowiedzUsuń:) tak, wierszyk pisałam w Polsce, tak jakoś się ułożył pod wpływem zachodzących czynników :) dziękuję :)
Usuńtak ... i ja mam ogrom POLSKICH krajpbrazów przed oczyma - mówisz obrazem
OdpowiedzUsuńale już to pisałam kiedyś ... :)
wydaje mi się, że o to chodzi, żeby człowiek nie tylko czuł, ale i widział, chociaż to widzenie nie jest dane wszystkim :)
Usuńpozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
buziak
Usuń