Paddy mógłby już wrócić. Chociażby dlatego, że muszę zajmować się jego sprawkami.
To nie był mój wybór. Tak wyszło. Jak kopałam dół, wypełzły dżdżownice, różowe, tłuste, leniwe.
Oj było ich tam było.
- tylko otrzep zielsko z ziemi
- chyba z gliny
- to taka ziemia jest
- wiesz ile w tej niby ziemi jest robaków?
- to są opurchlaki
- robak to robak
- eM, dzielna jesteś
- ta, wrócisz to się przekonasz
Oczywiście, że nie otrzepywałam dokładnie ziemi z trawy, bo ilość kokonów opurchlaków przerosła ilość ziemi, więc darowałam sobie ten rodzaj męczarni. Wrzuciłam wszystko do wiadra. Paddy przyjedzie niech sobie otrzepuje.
Glisty, opurchalki czy inne istoty. Nieważne co to ważne, że to robak. Dzielna jesteś bardzo, bo ja bym to zajęcie szybko porzuciła uciekając z krzykiem ;)
OdpowiedzUsuńTe dżdżownice to jednak pożyteczne są, chociaż znam uczucie obrzydzenia i wstrętu na ich widok. Dzielna jesteś:))
OdpowiedzUsuńOpurchlaki niech spokojnie żyją w Opurchlandii. Ja bym im nie przeszkadzała za bardzo ..
OdpowiedzUsuńZ wiaderka przecież mogą wyjść i pójść do Twojego domu! Łaaaaaaaa!
Nawet jak zmieni się nazwę robaka na bardziej uroczo brzmiącą, to niczego nie zmieni :)
OdpowiedzUsuńDlaczego czujemy sie nieswojo, gdy bliscy wyjeżdżają na jakiś czas?
OdpowiedzUsuńOpurchlaki wzbudziły moja sympatię. Fajna nazwa. :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, poeta potrzebny u mnie. Dasz się namówić?
"Dżdżownice są bardzo rozrywkowymi stworzeniami. Gdy się nudzą, wspinają się na dowolną górkę, po czym turlają się bokiem na sam dół. To nie jedyna z ich zabaw. Gdy na trawie jest rosa, urządzają sobie one wyścigi w ślizgach, oraz gdy pada dżdżysty deszcz dżdżownice dżdżą w dżdżystej trawie." :)
OdpowiedzUsuńW robakach najbardziej mi się podobają ich nazwy. Takiż opurchlak właśnie, czyż nie słodko brzmi? Trafiam na obrzeżach lasu, czy na parkingach leśnych, na tablice informacyjne, informujące także o owadach w okolicy... i już pełnia szczęścia. Z ich nazw można by maleńki, o pięknym wybrzmieniu, poemat napisać. Cóż, że może bez sensu, ale może to byłoby jedyne usprawiedliwione zwycięstwo formy nad treścią:-)?? Poza nazwą, nie rozczulają mnie jednak, łyyy... Niech Pan P. wraca i sam sobie odpurchlacza wyrwane roślinki:-)A może raczej "odopurchlacza"?
OdpowiedzUsuńHm, jest coś zabawnego w tej opowieści :))
OdpowiedzUsuńchciałabym umieć tak pięknie tęsknić... :)
OdpowiedzUsuń:) przypomniała mi się scenka sprzed lat.
OdpowiedzUsuńMłoda pomaga w babcinym ogródku.
Aaaa! Babciaaaa! Wąż!!!
To nie wąż, to glizda... uspokoiła ciepłym głosem babcia zerkając na okazałą dżdżownicę.
Achaaa...gliźźźźda... powiedziała przeciągle uspokojona :D
My w rodzinie mamy już chyba syndrom pielenia - nasza trójka, oprócz Starszego Mi. Wszyscy chodzimy schyleni po ogrodzie, szukając skąd by tu jeszcze wyrwać panoszącą się trawę czy chwast...do tego stopnia, że młodsze dziecko ostatnio chciało wyrywać kępy roślin w knajpianym ogrodzie...:-) Otrzepuję z ziemi, ale robaków nie uświadczam. :-)
OdpowiedzUsuńa po co Paddy potrzebuje te robaki? Czy one nie zejda z tego swiata do jego powrotu?
OdpowiedzUsuń:)))) ubawiłam się.
dzielna jesteś!!
OdpowiedzUsuńRobaki - gdzież tam mamy wspólnego przodka.
OdpowiedzUsuńI może będziemy mieli wspólnego następcę?