więc zostaję w domu z przekonaniem, że kolejne cztery
przerobię na listy, dziergane listki w książkach, które wyschną
na szczególne okazje. Aleja istnieje w domyśle,
jak ptaki - zlatują się w letni wieczór i gadają o ziołach,
a może tylko w człowieku rośnie chęć zrozumienia?
Pojawia się ważna postać, jej uda zmarnowane u nasady
pachną śladami jeszcze ciepłej bielizny, na żywo - brunetka,
o wyraźnej linii bioder, kolana unikają dotyku, łydki giną
w melanżu blue i ivory. Zestawy poranne łączy
z popołudniowymi. Wplecione przywieszki
zaciągną się pokusami z figur, kojarzone w kolażu,
niczym prowokacja. Inna, odległa od intelektu, bliska
przez instynkt. Zaprzeczamy, że nasze korzenie
niedawno wypuściły pędy.
I oto nie wiedzieć czemu, w godzinach popołudniowych dnia dzisiejszego ogarnęło mnie wzruszenie po przeczytaniu tego wiersza...i dusza znów porwana.
OdpowiedzUsuńAle dobrze tak czasami dać się porwać. Prawda?
UsuńTe ulotne słowa i rzeczy zrobione przy pomocy rąk i myśli czasem wydają się właśnie wysychać niczym listki w książkach, a jednak żyją własnym życiem :)
OdpowiedzUsuńuściski!
Taki już ich los... uściski :*
Usuńjestem i wzruszam się też
OdpowiedzUsuńnatomiast moja dusza rozerwana za każdym razem, gdy do niego wracam, a czasem sobie mruczę dwie ostatnie zwrotki pod nosem, gdy robi się zbyt pusto:):*
OdpowiedzUsuńBo moje intencje właśnie takie były, a nie inne
UsuńJak to jest, że słowa dają wytchnienie? :)
OdpowiedzUsuńteż czasem przerabiam moje deszczowe dni na listy...
OdpowiedzUsuńniesamowite słowa...porywają.
OdpowiedzUsuńspodobały mi się dziergane listki w książkach tym bardziej, że tu tez pada.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się - od początku do końca:)
OdpowiedzUsuńPiękne. :))) Mi jak zwykle coś wpadło w oko, tym razem: Zaprzeczamy, że nasze korzenie
OdpowiedzUsuńniedawno wypuściły pędy.
Piekny opis....:).
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas