Młody bierze przenośną pamięć, podłącza do laptopa
- tu są te chińczyki!
Zdziwiona, pytam:
- jakie chińczyki?
Patrzy na mnie i odpowiada bez zająknięcia:
- no te włoskie klimaty!
Po chwili zorientował się, jaką głupotę palnął.
Mam anginę, pojawiła się nagle, wieczorem, boli i tyle z tego. I nie dlatego, że popłakałam się ze śmiechu kiedy czytałam opowieści Krzyśka o Heli… drugi raz w życiu śmiałam się w sposób, którego nie mogłam powstrzymać. Łzy ciekły, i już wtedy czułam, że boli mnie ten nieszczęsny migdał.
W związku z tym gotuję rosół, a raczej sam się gotuje. Wołowy, z przypiekanymi cebulami na grillu, taki jak zawsze gotuje moja mama.
Czekając na Malinę - sprzedają na allegro, dziwne uczucie, ciekawe kto dzisiaj czyta moją poezję?! A książka nie tylko wierszowana, ale ze zdjęciami, myślę, że chwyci i wiersze przekonają do siebie czytelników. Krytyków powoli przekonują. W najnowszym numerze eleWatora, ukazał się esej o mojej książce, napisał go krytyk literacki Paweł Brzeżek.
Fragment - Essai de framboise
" W całym tym stworzonym przez autorkę świecie poetyckim, Malina jest właśnie takim nieco podejrzanym towarzyszem, sąsiadem z okopu. Poświęca się mu sporo miejsca i czasu, bo trzeba go mieć na oku, poza tym jest fascynujący w swoich odmiennych zwyczajach habitacyjnych. Mężczyzna w tych wierszach nie jest jednak obiektem fetyszyzacji, autorka nie wynosi penisa na ołtarze, ani nie czuje potrzeby strącania go w niebyt, co wyraźnie odcina ją od głównego nurtu literatury kobiecej, w którym rozgrywane są wciąż od nowa korelacje i kompleksy damsko-męskich zależności. Malina jest tylko jednym z elementów w życiu, które podmiotka liryczna (?) wchłania i przetwarza. Świat przedstawiony w Czekając na Malinę kręci się tylko i wyłącznie wokół kobiety, jej odczuć, stanów duszy, lęków i obsesji. To właśnie ciągłe skanowanie własnego jestestwa, ciągła autoanaliza, upewnianie się wciąż od nowa, czy aby wciąż tu jestem, czy aby świat wciąż tu jest, czy wszystko jest tak jak było (a nie jest – bo wciąż się zmienia), jest głównym tematem tych wierszy."
eleWator będzie do kupienia w empikach na terenie całego kraju za dwa, trzy tygodnie, a moja książka w internecie w większości księgarni, allegro, w Matrasie.
eleWator będzie do kupienia w empikach na terenie całego kraju za dwa, trzy tygodnie, a moja książka w internecie w większości księgarni, allegro, w Matrasie.
"Malinę" kupię sobie na gwiazdkę o! :)
OdpowiedzUsuńa na migdał-patyczkiem (do ucha) usunąć biały nalot z migdałka a potem płukać wodą utlenioną (z woda podaną w proporcjach na butelce)
zdrówka :*
Czekając na Malinę - to dobry prezent
Usuńjuż sobie pogmerałam, dzięki :)
plukaj gardelko woda z dodatkiem wody utlenionej,mleko z czosnkiem i miodem pij i sie kuruj kochana...
OdpowiedzUsuń"autorka nie wynosi penisa na ołtarze" - no, jeszcze tego by brakowało, żebyś je wynosiła na ołtarze. ;P
OdpowiedzUsuńZobaczę, czy w moim zapyziałym mieście wojewódzkim południowo-wschodniej Polski jest szczecińska gazeta. Oj, zdziwiłabym się, gdyby była. :)
Ogólnie, większość poetek tak właśnie czyni...
Usuńnawet nie zdawałam sobie z tego sprawy!
i cieszę się, że trudno te moje wiersze kwalifikować do jakiegoś nurtu i to mnie bardzo cieszy, bo żaden z nurtów mi nie odpowiada. Co innego tu gdzie jestem... hehe
No ciekawa jestem czy eleWator do Ciebie dotrze
Bo "Malina" potrzebuje czasu, ale jak już trafi w odpowiednią głowę to opuścić jej nie może. Do allegro mam sentyment, dużo dobrych książek mam właśnie stamtąd, bo księgarnie niekoniecznie mają to czego szukam. p.s zdrowiej, dużo już porad powyżej, ale dodam swoją, ja zawsze gurgluję wodą z solą, pomaga. U nas śniegu dobre 8cm. Dynie mi zasypało! Zdrówka!
OdpowiedzUsuńale Malina, czy Czekając na Malinę? Bo zaczynam się gubić kochana...
UsuńŚnieg? U mnie na szczęście nie ma śniegu, nie lubię...
gratuluję Małgosiu :))) :*
OdpowiedzUsuńzdrowiej, angina to wyjątkowa paskuda, dawno nie miałam, ale pamiętam jak boli.
Dziękuję Kasiu, wieki temu miałam anginę... ale podejrzewam, że to moje niedoubieranie się wyszło, tak jak szydło
Usuńszklanka ciepłej wody + kilka kropel jodyny + szczypta sody oczyszczonej - sprawdzone.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
cicho
nie mam jodyny :(
Usuńdziękuję moja Cicho
muszę Ci powiedzieć Małgoniu że on ładnie napisał o Malinie:)
OdpowiedzUsuńbuziak
Rafał
Tak, też myślę podobnie...
UsuńAngina to jak powrót do dzieciństwa...
OdpowiedzUsuńPorozpieszczaj się:-)
Próbuje, i głowa mi pęka :(
UsuńGRATULACJE!
OdpowiedzUsuńi bardzo mi sie juz podoba,bo ta Malina..no fajnie,ze akurat Malina:)
wracaj do zdrowia!
Malina - to dobre określenie dla wyimaginowanego męskiego czynnika w kobiecie
UsuńDziękuję za pozostawienie po sobie śladu na moim blogu. Radość jest podwójna, bo dzięki temu odkryłam Twój blog. Z pewnością zostanę tu dłużej. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńMiło mi, wzajemnie :)
Usuńteż sobie na gwiazdkę sprawię Malinę, pozdrowienia dla migdała
OdpowiedzUsuńsprawiaj, jest w księgarni Głośna
UsuńIdę zatem zajrzeć do Heli... :)
OdpowiedzUsuńPS
Gratujuję, zwłaszcza tego nie wyniesionego penisa ;)
hehe, dzięki
UsuńIdę pocztać o Heli więc. Tylko... migdał mi potrzebny zdrowy. jesteś pewna, że od śmiechu mnie nie rozboli? Może powinnam przełożyć wizytę na jutro? ;)
OdpowiedzUsuńPoczytaj poczytaj, jak przeklina toruniankę...
Usuńaaaaaaaa i nie odkładaj na jutro tego, co mogłabyś zrobić dzisiaj
Usuńnic Cię nie zaboli :*
wracaj szybko do zdrowia! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń