niedziela, 8 lipca 2012

Prościej można zaparzyć kawę mlekiem



Wyobraź sobie przyciągające się uwagi,
od których głosy tracą lekkość,
jakby graniczyły z ustami w drugim obiegu.
Pytasz o moje "ja", czy nostalgia
wystarczy, abyś wyrzekła się dziesięciu minut
na spotkanie, żeby nieważne wreszcie
dopadło nas w domu z lnianym obrusem.

Znam matki, które regularnie pieką
czekoladowy suflet, nie znają reprodukcji
Mony Lisy ani pereł, nie wiedzą czym jest
testosteron, jednak czekają na happy end.

Ostatki zapisane na rąbkach szalików
ekskluzywnego handlowca, uśmiechy
przywieszek, którymi dziewczynki wymieniają się
w drodze do szkoły. Obserwuję od rana
znikające, papierowe ubranka, monologi powiązane
fabułą z filmów Almodovara.

9 komentarzy:

  1. nie trzeba wiedzieć, jak świeci słońce, by cieszyć się jego światłem. Tak samo nie trzeba znać burzy hormonów, by pragnąć, kochać i czekać na spełnienie:-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też znam takie matki, zastanawiam się czy nie sa tak zwykle po ludzku szczęśliwe, po prostu..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, co to znaczy, być szczęśliwą po ludzku? Pewnie na swój sposób są, kwesta świadomości, to jakby aspekt zupełnie inaczej spostrzegany... ktoś mi kiedyś powiedział: im mniej wiesz, tym lepiej śpisz - coś w tym jest.

      Usuń
    2. właśnie, jak w Seksmisji - zdrowy organizm funkcjonuje, chory zastanawia się nad soba. Im więcej wiesz, tym więcej masz pytań i wątpliwości, tym bardziej zastanawiasz się nad sobą, analizujesz. Im więcej analizujesz tym bardziej zdajesz sobie sprawe, że szczęście to coś chwilowego, i to wystarczy żeby Ci popsuć humor na resztę dnia. :/
      Szczęśliwy może być ten kto się nie zastanawia, a po prostu żyje. Ma w nosie dziurę ozonową, kondycje PZPL-u, to co powiedział Jarosław i jak mu odpowiedział Donald, czy Putin wypuścił mgłę i skąd się biora psy rasowe bezrodowodowe. Coś może go omija ale on i tak o tym nie wie... No, co? Jak myślisz?

      Usuń
    3. Jednak wolę te chwile szczęścia, ale w pełni przeżywając codzienność, czyli ze świadomością odczuwania, empatii, rozpoznawania, chmurek i humorków. Nie wierzę w permanentne szczęście osób które żyją konsumpcyjnie, którym i tak doskwiera to samo, co tym świadomym, ale często nie potrafią tego nazwać i uciekają zakupoholizm, seksoholizm albo inny lizm. Ich depresje niczym nie różnią się od tych świadomych osób, a ból istnienia o którym u siebie wspominasz mamy w sobie i już. Każdy nazywa go jak chce. Widzisz, nie oglądam tv, mam w nosie dziurę ozonową, kondycje polityków i psychozę Terlikowskiego, o psach już w ogóle nie myślę, chyba, że akurat przebiegałam trawnik i wlazłam w gówno. Nic nikogo nie omija, kwestia panowania nad sobą powoduje, że trudniej idzie się na stryczek, ot co.

      Usuń
  3. Matki są różne. Ja też jestem różną... matką.

    OdpowiedzUsuń