jest mistrzynią w skazywaniu - globalna banicja
w rzadkich przypadkach pojednania
z tymi, którzy adaptują się pięć razy szybciej.
Pan gad, dwumetrowy - nie widzę oczu.
Z tej odległości wchodzimy sobie w słowa.
Porywczy deszcz zmywa z chodnika drobne.
Przełożonym opowiedział, jak bardzo źle rozumiem;
jeszcze dopowie co chcą usłyszeć i z głowy.
Po co komplikować artykuły kalkami z romantyzmu?
Wystarczy wsiąść w pociąg do nadpisanego miasta,
gdzie nie ma zasięgu, map, za to jest łaźnia;
równi mężczyźni nie szantażują kobiet w różowym.
Życie przedłużane destylatem, a dzieci
na wakacyjny wypad zbierają zwierzęta w szarym kolorze;
kluczą podwórkami, zmieniają się w zarośnięte pięknoty,
reagujące na wybuchy i zapach pieczonej kukurydzy.
Powinniśmy odnaleźć drewniany dom, wspiąć się głośno,
zabrzmieć; na kamiennych płytach mokrych od potu
coraz ciemniej, bo kogo obchodzi, że leje.
Podmywa drogę do toalety.
Takie obrazki... Jest w nich coś złowrogiego.
OdpowiedzUsuńBrak tolerancji?!
UsuńCoraz mocniej odczuwam w Twoich wierszach wyzwanie intelektualne - ze względu na porę na razie nie podejmuję, zostawiam sobie na później ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że mam coraz mniej zwolenników moich wierszy, taki mój los :)
Usuńmiłego dnia!
mnie obchodzi, że leje!!! Bo ja uwielbiam kiedy leje:)))
OdpowiedzUsuńW takim kontekście, mnie też obchodzi :)
Usuńopis postępującej destrukcji świata...jak to ująć w słowa? właśnie tak...
OdpowiedzUsuńCześć pięknoto, ludzie ludziom gotuje ten los :)
Usuń