Nie mam siły się tłumaczyć. Poprawiać kartki tak, aby
każdy mógł odczytać moje intencje. Z prostych rzeczy najlepiej wychodzi
mój szept. Tkwi na tyle głęboko, że śmiech rezonuje parę godzin i
nie pamiętam, czy kiedy śpię, śnię to wszystko, czy tylko mi się wydaje. Bez
wysiłku odkryte ramiona szmuglują zapachy. Opierasz nos w zgłębieniu łokcia.
Dobrze, że w tym czasie nie przeliczasz butelek, które przez dwa lata nie
zdążyły się potłuc. Jej ciało we mnie ciąży jak kamień. Przy spadaniu łamią mnie
kości, później nie pamiętam, dlaczego przełknięte słowa nie dają oparcia.
Pamiętasz? Kiedyś złapałeś mnie mocno u nasady i cisnąłeś, aż zczerwieniały
uszy. Po piątym razie czułam się tak słaba, że przed lustrem widziałam potrójne
czoło i napis: przewiduję gorączkę! Kto by uwierzył, że nie będę więcej warczała
przy czterdziestu stopniach. Pozostała herbata z imbirem i miodem. Ostatni
szkic i krótkie opowiadanie o przepastnym pejzażu atlantyckim. Muszę go
widzieć. Tylko wtedy czuję twoje stopy, gdy oddycham przez nos. Budzę się rano
i zapisuję wszystkie strzepnięcia po mojej stronie. Po twojej wspólnymi siłami
zwijamy mapę. Proponujesz, że zamienimy się miejscami. I wszystkie rzeczy się
rozszczepiają. Kładę kartkę i pióro. Tym razem wracam do początku, ty wciąż
zakreślasz mój nos, powieki, podbródek. Rozkładasz linie na kolejne warstwy
papieru, upinasz pasma włosów. Dorabiasz mi ślimaka pod okiem, niech się
śmieją.
Z prostych rzeczy rzeczy nie proste... samo życie ;) A tłumaczy się tylko winny... podobno!
OdpowiedzUsuńP.S. Szary to zawsze jaśniejszy odcień czerni... pozytywniejszy ;) takie "przez Ciebie" mi odpowiada :)
Hmmm niesamowicie to spisałaś, i to wcale nie jest takie proste, ze mną test czasem tak, że potrafię zrozumiem tak wiele skompilowanych rzeczy a prostych, błahych już nie... pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOch Margo... Ty to jesteś!
OdpowiedzUsuńZatrzymało mnie na chwilę to co napisałaś. A mało rzeczy potrafi mnie zatrzymać w codziennym biegu...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Do rzeczy prostych Twojego pisania raczej nie za bardzo mogłabym zaliczyć.Przeczytałam Twój tekst ,Margo- razy trzy.Tyle wystarczy na dziś, ale zajrzę jutro, by zobaczyć czwartą wersję.Taka ja na przykład takie teksty uwielbiam, bo to, co mówi się szeptem jest dla mnie najcenniejsze, wszak rzeczy głośne są raczej funta kłaków warte.Zatem jutro coś skrobnę a propos.Serdeczności.
OdpowiedzUsuń"Jej ciało we mnie jest jak kamień" - rozszczepienia osobowości nie są groźne, jeśli z każdej naszej twarzy uczynimy twarz przyjaciółki. Mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńja też nie mam siły ale już za nami..
OdpowiedzUsuńZauważ, że wszystkie piękne, dobre emocje zaklęte są w szepcie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mała Mi - nie ukrywam, że mi też :)
OdpowiedzUsuńArcano - ze mną jest podobnie, a wydawałoby się to takie łatwe...
OdpowiedzUsuńNivejko - Ty też jesteś! Fajnie, ze jesteśmy :P
OdpowiedzUsuńMonico - widzisz, Twoje pomarańcze też mnie uwiodły... mmm
OdpowiedzUsuńJadwigo - uśmiechy posyłam!
OdpowiedzUsuńDobrochna - no ciekawe :)
OdpowiedzUsuńUrbi - a to może być metafora też czego zupełnie innego :***
OdpowiedzUsuńchyba poprawię
OdpowiedzUsuńEuforko - siły zatem, na tę nadchodzącą wiosnę liczę...
OdpowiedzUsuńRodorek - szept to jednak silne poczucie związku z ciałem :)
OdpowiedzUsuńNo, ciekawe jak sobie dam radę z tym, co chcę powiedzieć.A chcę mówić kawałek po kawałku, bo o uzależnieniu od patriarchalnego systemu łupów inaczej się nie da.Zatem najpierw o tłumaczeniu się.Tłumaczymy się przeważnie z win wszelkich, a tak po prawdzie za losy świata i okolic.Wszak to my, kobiety, a nie Atlas- dżwigamy glob na swoich barkach( za Sienkiewiczem).Dżwigamy i będziemy dżwigać, ale nie ma w nas naturalnego marzenia, pragnienia ani potrzeby tłumaczenia się.Bo niby przed kim i za co miałybyśmy się tłumaczyć?!To,że nas nie rozumieją jakoś z bólem akceptować musimy, walcząc o zrozumienie jednocześnie.Konieczności nam robią sporo krzywd, ale i z tym dajemy sobie radę, bo jesteśmy mocarne i tyle.Nie chcemy się tłumaczyć, bo nie chcemy pasować do obowiązujących schematów ale do własnej konstytucji i konstrukcji.Osobiście boli mnie wszystko,gdy naturalne królowe i kapłanki dopasowują się do skostniałych schematów. Kiedyś sobie postanowiłam,że nie będę się tłumaczyć i nie będę zeznawać przed nikim jak tylko przed sobą.I to postanowienie ma sens, choć wymaga odważnego wysiłku.Na każdym kroku i wiecznie.Tłumaczenie się przed sobą jest fajne, bo prowadzi do poznania siebie.To jest już sporo, bo ten kto zwycięża innych ludzi jest tylko silny, a ten, kto zwycięstwa odnosi nad sobą jest potężny(LAO-TSY).I takie zabawy mogą się podobać.Potężną nigdy nie będę, bo chyba za mało chcę,ale zabawa w poznawanie i odmawianie tłumaczeń b. mi się podoba, bo buduje wiarę w siebie, ale to już drugi kawałek jest.cdn.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńRobimy to, w co zdołamy uwierzyć.Aby rozwinąć swoją naturalną potrzebę wiary- przeorałam niemal wszystkie religie, bo lubię czytać prawo i interpretować je.Tak mam od urodzenia, a tę skłonność pozwalała mi uprawiać moja światła Babunia.Wierzę,że zdołam wyśpiewać JEJ pieśń życia, która jest także jakoś i moją.Trochę się tego obawiam,bo Babunia rośnie mi w oczach z dnia na dzień i już nie nadążąm za NIĄ, ale powoli jakoś JĄ zaczynam rozumieć.W końcu zrozumiałam,że wiara nie ma nic wspólnego z religijnością i to jest drobniutkie zwycięstwo.Okupione potrzebą walki z uzależnieniami.Z uzależnienia od religii jeszcze chyba nie wyszłam, ale wychodzę.Nic na siłę. Skupiam się na ochronie swojej wiary. W siebie i ludzkość.W moc myślenia i uczuć.Przede wszystkim w potrzebę okazywania miłości.Pisanie/czytanie to dla mnie czysty akt miłości. Jak siebie samą kocham tak potrafię kochać ludzi i świat.Bez wiedzy, dobra i zasady odważnego wysiłku( za Bertrandem Russellem) ani rusz, ale to już są kolejne kawałki.cdn.
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, Margo,że dla Ciebie najważniejszym dobrem jest poznawanie.Tak samo miał Baruch Spinoza i mnie też podoba się proces poznawania.Nawet bardzo, bo podobało by mi się poznać przyczyny...No, nie śmiej się , Margo.Próbować zawsze można, więc próbuję.Próbuję iść śladem myśli Babuni i Profesora z Akwizgranu-Georg Baudlera"Bóg i Kobieta".Tam opisane jest niemal wszystko, co występuje w Twoim wpisie, Margo.Ale książki streścić nie zamierzam, bo jest zbyt obszerna i rozległa.Religia kształtująca przemoc, seksualizm , kobiecość...To treść moich zainteresowań, ale przede wszystkim wielka ochota na spotkania i rozmowy o sprawach ważnych i najważniejszych.Coś mi mówi,że dojść do nich może. Ciąg dalszy nastąpi, ale póżniej już.Teraz akurat muszę rozczytać "Religia jest rzeczą bardzo niebezpieczną" Jerzego Nowosielskiego.Rozczytam i będę kontynuować.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńWracam na miejsce zbrodni, bo ucieczka to droga donikąd.Uciekłam sobie w swoje koleiny myślowe trochę chyba z premedytacją, bo praca na żywym organiżmie bez znieczulenia jest za trudna.A to jest Twoja, Margo praca właśnie. Taką pracę sobie wybrałaś i taką pracę wykonujesz z powodzeniem wszelkim.I ja Cię za to podziwiam bardzo, bo żywy organizm języka to dla mnie jest coś takiego jak ujeżdżanie niebezpiecznego i narowistego mustanga.
OdpowiedzUsuńPodłączyłaś się , Margo pod wysokie napięcie.Bardzo wysokie i jeśli myślałaś kiedyś,że nic Ci za to nie będzie- to już chyba tak nie uważasz. Bo będzie...Język, a szczególnie język wiersza będzie wierzgał nieustannie, a czasem nawet dokopie i tyle.I to,że tak będzie wymaga akceptacji, aprobaty i uznania.Ta trójca jest okrutnie wymagająca, ale to już znacznie trudniejsza sprawa.Zostawię ją sobie na potem...Może na pojutrze.Miłego i twórczego dnia, Margo.
Dobrochna - właśnie tylko dlatego nie zamknęłam bloga, nie wrzuciłam wszystkiego do szuflady. Znalazłam się w tym miejscu, bo zwyczajnie wytrwałam, mimo wielu obciążeń. Niedomówienia chyba najbardziej mi doskwierają, ale czy mogę coś z tym zrobić? Pewnie tak, ale czy z każdym trzeba mieć po drodze? Miejsce zbrodni? Nie wydaje mi się, że jest aż tak źle...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam