Siedzę przy biurku obłożna książkami, tomikami poetyckimi, które czytam i trwam w nich, kiedy piję kawę, albo coś innego. Najważniejsze, to oderwać od siebie tego lenia, który mógłby mieć czasem inne potrzeby, niż wywalenie nóg na parapet, aby upajać się widokiem sójek. Tak, jestem jak te sójki. Kilka lat temu ruszyłam się z tego wygodnego krzesła, które swoimi ślimaczymi podłokietnikami przypomina, że w nim jest moje miejsce. Powiedziałam głośno, że nie podzielam jego zdania. Postanowiłam - udowodnię kawałkowi czereśniowego drewna, obitego grubą skórą w kolorze burgunda, że patrzę przed siebie. Udowodnię, że ta książka nie będzie smutna. Nie będzie o bankach w Norwegii, ani o przełęczach przemarzniętych do dna. Nawet przyszło mi przez myśl, że "Krzyk" Muncha przedstawia mnie, kiedy plan zostanie wykonany. Nie patrzcie w otwarte drzwi, kiedy przechodzi przez nie człowiek. Zastanawiasz się, czym go poczęstować. Masz w lodówce wędzonego łososia, jajka i ser pleśniowy. Kawałek imbiru i cytrynę. Czosnek i szczypior. Trzy czerwone ziemniaki i suszone pomidory. Parmezan od zeszłych wakacji w Parmie i butelkę Sangrii, która cudem nie została wypita przez twoją córkę. Musztardę Dijon i oliwę z liśćmi laurowymi. I wtedy nagle zza pleców słyszysz:
-Masz coś do żarcia?
Chyba zrobiło ci się gorzej, ale to nie jest ważne. Rozdeptałaś już tyle pluskiew, a drugie tyle natrętnych much zwabiłaś na żółty lep. Do pewnego momentu twoje palce patrzyły za nim. Szukałaś w sobie hamulców. Dłubałaś w kolejnym mechanizmie i z uśmiechem chwyciłaś za łyżkę, aby wygrzebać resztkę miodu...
Odrywanie tego lenia to najprzyjemniejsza sprawa, widok ranki po nim cieszy, jak u dziecka widok obładowanego dojrzałymi czereśniami drzewa na które się właśnie wspina. Super tekst Margo.
OdpowiedzUsuńPiękny tekst....ja już nie umiem oderwać lenia....już nie umiem patrzeć przed siebie....już się przykleiłam do miejsca i nawet nie wiem co mam w lodówce .
OdpowiedzUsuńmój nie ma innych potrzeb choć sójek brak..
OdpowiedzUsuńściskam ciepło
Pani to umie zaglądać w głowy:)
OdpowiedzUsuńAle lenistwo też jest fajne. Gdy się człowiek napracuje, to powinien leniuchować i nabierać siły do dalszej roboty. Podoba mi się opis Twojego fotela.
OdpowiedzUsuńDlaczego poezja codzienności najpiękniej uwidacznia się w prozie? Mniej metafizyki, estetyki, więcej życia? Od siebie - dzięki za wysiłek i koncentrację - "poznasz ich po owocach" - są owoce;)i są dobre.
OdpowiedzUsuńLenistwo jest słodkie i tyle.Im krótsze tym słodsze, ale zimą ma większe prawa chyba, więc co szkodzi dać mu władzę nad sobą na dłużej? Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa u mnie ptaków za onem tłum ... wysypałam groch
OdpowiedzUsuńIdealny tekst na początek weekendu:) A mówiłam, że od prozy nie idzie się oderwać, jeśli już zacznie się pisać....
OdpowiedzUsuńKatarzyno - prozuję sobie od dawna, vide panel boczny, więc wiem, ale leń, ten leń...
OdpowiedzUsuńNocny - wyobraziłam sobie to drzewo, byle do sierpnia :P
OdpowiedzUsuńMaju - daj się czasem uratować :)
OdpowiedzUsuńEuforko - mnie ciągle gdzieś gna, lubię w sobie to uczucie
OdpowiedzUsuńI.Bo - jeszcze nie tak jakbym chciała, ale ćwiczę :)
OdpowiedzUsuńTojav - byle zachować równowagę :)
OdpowiedzUsuńUrbi - jednak wolę poezję :)
OdpowiedzUsuńDobrochna - niby nic takiego :)
OdpowiedzUsuńJadwigo - nie wiedziałam, że lubią groch
OdpowiedzUsuńpoezja w prozie? hm... ja też tak chcę:)
OdpowiedzUsuńCzy udowodnienie zostało udowodnione? :)
OdpowiedzUsuńTak przy okazji: udo-wodnić :D
słuszna uwaga Bibi... wszystko przede mną, jak mnie leń opuści :)
OdpowiedzUsuńAlicjo - pisz :)
OdpowiedzUsuń