nie poddaję się, nie muszę rzucać
twardymi słowami.
miniaturka o miłości uwiera w kieszeni,
o śmierci leży w szufladzie.
domagam się, proszę, na szczycie chcę
poczuć falliczne kształty słoików,
w których połówki owoców bezradnie błądzą.
nie odkładam cię na bok, nawet jeśli chrapiesz
wybaczam; tabletka, papieros i znowu
tabletka, uśmiechasz się, gdy spoglądam
obnażona. jakbym była jedyną kobietą z Salem
mam uwierzyć, że będziesz,
dopóki świt nas nie rozłączy?
"miniaturka o miłości uwiera w kieszeni,
OdpowiedzUsuńo śmierci leży w szufladzie.
domagam się, proszę, na szczycie chcę
poczuć falliczne kształty słoików,
w których połówki owoców bezradnie błądzą."
:) podoba się
a mi się w ogóle podoba....!
OdpowiedzUsuńMargo - na buszującym (czyli u mnie) czeka COŚ -TAM na i dla Ciebie:)
OdpowiedzUsuńJa za mustango... :)
OdpowiedzUsuńminiaturka o miłości...
świetny wiersz, bardzo do mnie trafia :-)
OdpowiedzUsuńciumasy!
Dzięki mili, mi też się podoba nieustająco a to już tyle czasu :)
OdpowiedzUsuńzazdroszcze umiejetnosciom wladania slowem
OdpowiedzUsuńAniele, nie zazdrość, pisz...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te Twoje strumienie skojarzeń...
OdpowiedzUsuńEch, z tym "uwierzyć" to zawsze jest problem :-)
Isle, ech
OdpowiedzUsuńżycie :)