niektóre słowa przychodzą zbyt wcześnie.
jak pęcherze powietrza pod lodem.
zamarzają, zanim można je nazwać.
włożyłam w kieszeń kilka drobinek skóry,
resztki paznokci, trochę światła.
to wszystko, co się trzymało mnie naprawdę.
kiedy dziecko zapytało:
czy ziemia może przestać się kręcić,
odpowiedziałam, że może.
ale musi najpierw zapomnieć, jak to się robi.
w tym domu nie uczymy lęku.
my go hodujemy, karmimy nazwami roślin,
już ich nie ma, ale pamiętamy zapach.
zostawiłam ci miejsce między wersami.
takie, w które można się zapaść jak w mech,
gdy nie wiesz, czy jesteś z tych,
co płyną, czy z tych, co topnieją.
nie wiem, czy piszę, czy znikam.
czy to jest już pożegnanie,
czy tylko skurcz języka.
przyroda nie czyta naszych modlitw.
ale zapisuje błędy, które popełniamy
w genach naszych dzieci.
jakby to był zeszyt w linię,
pełen poprawek po lewej stronie.
jeśli kiedyś wrócisz, nie mów: pamiętam.
powiedz: próbowałem nie zapomnieć.
Próbować nie zapomnieć - czasami to więcej niż prosiliśmy. Nie wiem, Małgorzato, jak to robisz, że w każdym, najmniejszym nawet wersie, potrafisz zawrzeć uniwersalne prawdy o świecie, wszechświecie, o nas samych. To piękne.
OdpowiedzUsuńAnno, chyba dlatego, że ten smutek jest zawsze gdzieś pod skórą, a pisanie tylko go odsłania, nie wymyśla. Cieszę się, że czytasz to w taki sposób, bo wtedy czuję, że wersy naprawdę dotykają dalej niż tylko do końca kartki.
UsuńTo o mnie Pani napisała, Pani Margo. Najpewniej nie rozumiem, ale czuję przecież, że to o mnie w jakiś sposób.
OdpowiedzUsuńZero mrugania.
Dziękuję.
Due, może właśnie tak działa wiersz, nie musi być zrozumiany w całości, żeby dotknął. Cieszę się, że go poczułeś, bo wtedy wiem, że trafił tam, gdzie miał trafić. :-)
Usuń