(Sześć lat i jedna trzecia)
Miała w oczach coś, co pękało w świetle,
ziarno granatu: całe przedstawienie,
ruchy liści, dym z czajnika, zagubione guziki,
grały w jej reżyserii.
Pomiędzy fotelami rozciągnęła kurtynę.
Zamiast kulis – schowek na buty.
Wszystko było prawdą, jeśli wypowiedziane
z odpowiednim drżeniem samogłoski.
Zamiast śniegu – papier toaletowy,
zamiast miecza – widelec z rozkojarzoną rękojeścią.
Czasem czułam, że to my gramy,
a Sophia trzyma zegar w dłoniach,
i przesuwa wskazówki tylko wtedy,
kiedy zapada cisza po ostatnim bows.
Cisza jak mech. Albo światło
wpatrzone w śpiącego dziadka.
Niektóre czarodziejki nie są złe.
Są zbyt szybkie.
Nie czekają na słowo teraz.
Wolą już, zaraz, zarazić się sceną.
Ich zaklęcia pachną kredą, kurzykiem,
trochę jabłkiem z zeszytu.
Ich gniew, to trzask kartek
przed kolejnym aktem.
A my? My próbujemy nie zgubić się
w teatrze złożonym z drzazg,
notatek, improwizacji i lęku przed tym,
co się stanie, gdy Sophia przestanie grać.
Bo kiedy dziecko uczy dorosłych
jak buduje się światy –
światy muszą słuchać.
Bo może od tego zależy wszechświat.
A może tylko my.
światy muszą słuchać - piękne.
OdpowiedzUsuńa widelec z rozkojarzoną rękojeścią i światło wpatrzone w śpiącego dziadka, to coś, co można czytać i czytać.
Cieszę się, że te detale zapadają w pamięć i można się nad nimi zatrzymać. To takie małe obrazy, które zostają i otwierają przestrzeń do dalszego czytania i myślenia. Dziękuję :)
Usuńto piękny tekst Margo ...bardzo.
OdpowiedzUsuńDziękuję T.
UsuńTak to bardzo piękny tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Was wszystkie:)
M
Też pozdrawiamy, uściski M. i dziękuję ogromnie.
UsuńPozostawię melodie, delikatną jak słowa, tak pięknie mi wybrzmiało razem. Czytając słuchałam. https://youtu.be/6dteXamFoL4?si=3SBddhJIXmsymX2Y
OdpowiedzUsuńB. dziękuję za nastrojową muzykę, zawsze wiesz czego potrzebuję. Razem dobrze mi z tym wszystkim :)
Usuń