piątek, 30 maja 2025

Lekcja świata (VII)

 





( o zapachach, które robią dziury w czasie)

Zabawy w koniec i początek

Dziś uczymy się nosami. Nie od razu wchodzimy w dzień.
Najpierw: zasłonięte oczy. Cisza jak zakładka w starym komiksie.
Podaje mi zapach: rękaw koszuli po całym dniu.

– To jest... człowiek, który wraca.
Ale jeszcze się nie przywitał
– mówi.

Z pudełka wydobywa inne.
Skrawki powietrza, które zebrała pod łóżkiem:
cynamon z kąta książki kucharskiej,
zjełczały dżem figowy,
plastik nowej lalki bez imienia.

– Każdy z tych zapachów to osobna droga –
mówię, choć nie wiem, dokąd idziemy.

Zakręca mi pod nosem małą fiolkę.
Zanim cokolwiek powiem:

– To jest zapach, który ma kolor.
Szary z niebieskim końcem.
Jak chmura, która chce być deszczem,
ale nikt jej nie pozwala.


Pamięć węchowa nie pyta o pozwolenie.
Przypomina mi się:
rękawiczka dziadka z wełny i smoły,
puder babci, który pachniał jak list.


Ona to wszystko zna,
choć nie była wtedy nikim poza przyszłością.

Siedzimy na dywanie, który od lat wchłania historie.
Zapach dnia dzisiejszego: ciepłe stopy i otwarte okno.
I sos sojowy, który nieopatrznie rozlała.

Śmiejemy się. Pachnie jakby coś się zaczynało,
choć nikt nie znał przepisów.



Zabawy w koniec i początek: dywan (VIII)

Dywan w jej pokoju ma w sobie mapę Japonii,
ale tylko dla tych, co potrafią patrzeć głową przy podłodze.

Tu jest wyspa lisów – mówi – a tu góra,
codziennie się złości i kicha dymem.


Pyta mnie, dlaczego Japonia jest tak daleko,
skoro pachnie jak najbliższa rzecz na świecie.

Ona uczy mnie, że rzeczy mają swoje dźwięki,
ale najpierw mają zapach.
I kolor. I temperaturę.

Szalik, który zakładała, kiedy uczyłam ją mówić deszcz
wciąż pachnie moim ramieniem,
czyli czymś, co ją nosiło przez pierwsze lata.

Ten zapach jest z czasów, kiedy jeszcze nie było czasu – mówi,
i wkłada go z powrotem do pudełka.
Jakby wkładała sen do kieszeni.




Zabawy w koniec i początek: szuflada

Szuflada w naszej kuchni
zamienia się czasem w pocztę dla przedmiotów bez celu.
Są tam bilety do kina, którego już nie ma,
moneta z dziurką pośrodku
i plastikowy widelec z wesela, na którym nikt się nie całował.

Sophie mówi, że to jest miejsce na końce:
gdy coś się kończy za szybko, szuflada to przytula.

Potem śpiewa im cicho dobranoc.

Na końcu lekcji zapachów
ona sama kładzie się na podłodze.
Zamknięte oczy, ramiona jak litery.

Mówi: Ten zapach to mama,
ale trochę smutna. Taka, która tęskni,
nawet jak jestem tuż obok.


Nie wiem, czy to mnie boli,
czy tylko pachnie jak coś, co się wydarzyło
w przyszłości, którą odwołano.





8 komentarzy:

  1. smutny taki widelec z wesela, gdzie nikt się nie całuje. nie wiem, czy chciałbym taki trzymać w szufladzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że go zauważyłeś. Bo to taki widelec, co pamięta więcej niż by chciał. Może lepiej, żeby odpoczął gdzieś w innej szufladzie, mniej ciężkiej.

      Usuń
  2. Ale że przyszłość odwołano, aż tak? No i dobrze.

    Podoba się mnie, z przyjemnością napiszę, strofy się podobają, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że strofy się podobają. I tak, czasami trzeba na chwilę odwołać przyszłość, żeby usłyszeć teraźniejszość. :) dziękuję.

      Usuń
  3. Szuflada, która przytula to ładne określenie, też mam taką, ale nie tu, tylko w domu w PL.
    Zapach jest tak ulotny, że bardzo dużo da się z nim powiązać i dużo skojarzeń w nim zmieścić.
    Rzadko o tym myślę, dziękuję ci za przypomnienie tego fenomenu.
    Rzadko zapamiętuję zapachy, chociaż jeśli intensywnie kojarzą się z pewnymi chwilami, to te pozostają zapisane i w tej formie.
    Zapach w kolorze chmury zakończonej na niebiesko - od razu ją zobaczyłam

    "– To jest zapach, który ma kolor.
    Szary z niebieskim końcem.
    Jak chmura, która chce być deszczem,
    ale nikt jej nie pozwala."

    Uściski Margo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te refleksje, zapach rzeczywiście jest jednym z tych ulotnych fenomenów, które potrafią skrywać całe światy wspomnień. Cieszę się, że ten obraz z chmurą i kolorem zapachu mógł Ci się tak wyraźnie pojawić. Uściski serdeczne

      Usuń
  4. Szuflada na końce, ależ to poetycko rozwinięty porządek do przytulań. Pomyślę o takiej szufladzie. Pewnie mam, a nazwać nie umiałam. Dużo się od Twojej wnuczki uczę. Ściskam Małgoś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami naprawdę wystarczy nazwa, by coś się ułożyło. Sophia dużo mnie uczy i cieszę się, że jej świat może też inspirować innych. Ściskam Cię serdecznie <3

      Usuń