Jesień. Skóra marszczy się jak nie powinna.
Tyle nadziei, uścisków, nieśmiałych rozmów.
Zamykasz się po nich na głucho.
Gdybym potrafiła zrozumieć wodę, która wypełnia
ciało. Nie musiałabym więdnąć. Żebyś obserwował
piękno dnia przez uchylone okna czy daleko
sięga. Zielony zgiełk, szum pszczół, susz wrzosów
z Mullaghmore. Zanim ekologia wypełni stare torfowiska,
pory roku zapanują nad mgłą
w osamotnieniu. Ślizganie się po grzbiecie fali,
drętwienie oczu, za każdym razem, kiedy siła ciążenia
wlecze cię na dno. Zmuszasz mnie do robienia pętli.
Krzyk przeszywa gardło i nagle budzi nas.
Wspomnienia nieznanych miejsc. Jeszcze raz.
str.20 z tomu Pierwsze Wspomnienie Wielkiego Głodu

Lubię te Twoje wiersze i z przyjemnością zawsze je czytam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńjeśli pętla to wrzuć coś o wiośnie? Poproszę :D
OdpowiedzUsuń