poniedziałek, 2 września 2019

O burakach






Przeczytałam wywiad z Janem Klatą. 

(...) Historia się nie powtarza, historia się rymuje, w tej chwili brzydko. Jakoś tak mam, że w którymkolwiek polskim teatrze ostatnio pracuję, w pobliżu widzę sklep z odzieżą patriotyczną. W Gdańsku fantastyczne hasło na koszulce: „Nie pytaj, ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są”. Słyszysz to? My znowu szukamy wrogów i znowu na tygrysy mamy visy. Cała nauka historii poszła na marne.

Symboliczne dla mnie są historie ze świata kibicowskiego. Drużyna zdobywa mistrzostwo albo wygrywa mecz, a jej kibice ze szczęścia demolują swoje miasto, a nawet podpalają własny stadion. To jak namiastka ofiary całopalnej! 11 listopada widziałem, jak członek ochrony przeciwpożarowej Marszu Niepodległości trzymał zapaloną racę. Trudno o bardziej wymowny symbol – może i za chwilę podpalą wszystko wokół, przynajmniej katastrofa będzie spektakularna, choć bez widoków na przyszłość (...).

Zaraz po Klacie uciekłam w historię grafiki, tatuaży i folkloru japońskiego, który wypływał na skórze świata, inspirowany codziennością, aż stał się popularny i dostępny dla każdego.

Jednak najmocniej dzisiaj przemawia do mnie John Lewis-Stempel w "Prywatnym życiu łąki". Jestem oczarowana. A dopiero przeczytałam 9% powieści. Na głos. Bo Zosia uwielbia, kiedy jej czytam. Leży rano obok mnie w łóżku i słucha:

"(...)Po południu przez całą godzinę siedzę na pustym plastikowym pojemniku po burakach cukrowych w rogu łąki, gdzie leszczynowy żywopłot został przerwany. Słodkawy zapach resztek buraków jest dziecinnie uspokajający. Wpatruję się w miejsce zbrodni po drugiej stronie z taką uwagą, że nie dostrzegam gronostaja siedzącego kilka metrów ode mnie po lewej, i gapiącego się na mnie. Tak, to gronostaj, łasice nie bieleją na zimę. Ten zresztą pobielał w kropki, bo na boku i ramieniu ma wyraźną brązową plamę.

Ja mrugnąłem pierwszy, więc gronostaj ucieka, zostawiając za sobą kłęby śniegu.

W pobliskim Zagajniku wyśpiewuje fortissimo rudzik. Dostrzegam też strzyżyka niewiele większego od ćmy. Grzebie w liściach przy żywopłocie tuż obok mnie. Strzyżyki nie śpiewają zimą, bo są zbyt zajęte szukaniem pożywienia.

Mgła opada i wymazuje cały świat wokół łąki. Moja łąka jest wyspą (...)"

I przypomina mi się głupi i ogólnikowy tekst jednego z popularnych recenzentów książkowych. "W Polsce literatura jest kryzysowa, bo tu nikt nie czyta."

Jeżeli literatura jest kryzysowa, to tylko widziana tak przez narcyzowatych typów, którzy obrażają ludzi, bo tak jest wygodnie. Bo co mi zrobisz kobieto! Nikt nie czyta!

Brzydzę się takimi frazesami.

Jestem nikim. 


8 komentarzy:

  1. Te stemple na zdjęciu też z buraka? Czy tradycyjny kartofel?

    Też nie lubię tego "nikt nie czyta" i w domyśle: bo to głupki. Niech taki/taka spróbuje czytać, pracując po 10-12 godzin dziennie na budowie. Na przykład, bo to tylko jedna z opcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ani ani, wycięte w gumie :) niektórzy ludzie, nie mają tyle empatii by zrozumieć drugiego człowieka.

      Usuń
  2. Naturalnie - nikt nie czyta.
    Inaczej mówiąc - nikt czyta.
    W pewnych sytuacjach warto być nikim.
    Być nikim - to powód do dumy.

    A zacytowany tekst - piękny. Niespieszny. Wnikliwy. Poczułam śnieg na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kalino :* wsparcie najlepsze z najlepszych :)

      Usuń
  3. "Mgła opada i wymazuje cały świat". Recenzentów też.
    Czytel-NIKT

    OdpowiedzUsuń
  4. I zostań sobie na tej łące, bo szkoda Ciebie, bo szkoda nas :)

    OdpowiedzUsuń