środa, 14 lutego 2018

Na uspokojenie



Szept, za którym wspinasz się, spadasz, podnosisz i tak dalej.
Nie jest za późno, nawet kiedy myślisz, że jest. Blask czasowników.
Przegięcia, wygięcia z woli osób trzecich. W pląsach, w locie
ptaków w jedną stronę. Cała ta maszyneria o kant rozbić.

Wybór, od którego nie ma ucieczki. Przypływ. Odkładane rachunki
za wodę, bo niby nieotwieranie kopert jest jak
nieodkręcanie kranu, można wyprzeć, przeczekać strach, odpływ.
Wyliczane tytuły, nazwiska, dzięki którym dojrzewamy i odmieniamy „ó”
otwarte lub zamknięte.

Bajki o głosach, malowanych ptakach, ocalonych, wstaję z kolan.
Przyglądam się rysom, pęknięciom, wybuchom gejzera, łamię głos i ołówki.
Tylko szmer, jednostajny, lekki powiew. Wmawiamy sobie,
że ludzie się nie dzielą, segregują śmieci, ocalonych. Zaprzeczamy
we właściwej kolejności, kiedy brzęczą na torach, w świetle.

3 komentarze:

  1. Piękny. Zwładzcza pierwsza część z wygięciami z woli osób trzecich i maszynerią o kant rozbić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno nigdy nie jest za późno, nie jestem pewna. Przecież tyle rzeczy mija i omija nas gdzieś z dala, poza świadomością. A potem nie można już do nich wrócić, nie można wrócić do ludzi i miejsc, które się opuściło. Może i to da się schować do kopert, zakleić, odłożyć. Może?

    OdpowiedzUsuń