Nie wiem kiedy i zrobiła się środa, a nawet wieczór. Czy można to jakoś powstrzymać, zjawisko znikania, przepływania w pośpiechu? Ponieważ wciąż trudno stwierdzić, czy operacje myślowe nas formują, czy odwrotnie, to idę dalej zajmować się komunikacją, temperowaniem i doznawaniem. Wypiłam na szybko podwójne espresso i nie wstrząsnęło mną i nie pozamiatało.
I czwartek. I wieczór. Sojowe latte i też pozostaję niewzruszenie nieopamiętana. Czasospowalniacz by się przydał?
OdpowiedzUsuńJak pomyślę, że jutro już piątek, a wciąż siedzę przy jednej pracy... nie wiem, gdzie ten czas znika.
UsuńNie można i chyba nawet nie powinno się próbować go powstrzymać, podobno w przyrodzie nic nie ginie i wszystko dzieje się po coś. Czy zawsze warto zawracać kijem bieg rzeki?
OdpowiedzUsuńTak, wszystko rozumiem, ale mnie tego czasu brakuje :(
UsuńNie ma takiej siły, która powstrzymałaby to zjawisko, póki co.
OdpowiedzUsuńDlatego doznawajmy i czerpmy póki czas:*
To mnie nie pociesza, serio :)
UsuńZaistniałem tutaj na chwilę
OdpowiedzUsuńśladów po mnie niewiele
Bitwy gdzieś tam
na obrazie w ramach złotych
ni kantaty na cześć
nie zostawię
Może tylko w kilku sercach ludzkich
miniaturowa róża rozkwitnie
na myśl że byłem
lub tez zadra
przeprosinami nie wyciągnięta
tak długo będzie jak pamięć o mnie