Książki drogi charakteryzują
podróżników, ludzi, którzy wciąż przekraczają siebie i nie wiedzą, gdzie ich ta
droga zaprowadzi. Krzysztof Mich rozpoczyna swoją książkę od niezwykłego
zdjęcia. Dziewięć kafli w trzech językach informuje, że stoimy na Via Dolorosa,
Via Circus, na drodze cierpienia. Prowadzi nas przez ślady muzułmańskie i
chrześcijańskie. Idąc, a raczej podążając za poetą i jego wspomnieniami, mamy
okazję uczestniczyć w wydarzeniach, które wciąż wydają się świeże. Jesteśmy bezradnymi
świadkami, a jednak przyglądamy się z oddali:
(...) żydowscy chłopcy
zabrali ubranie koledze
rzucają jeden drugiemu
on stoi bezradny
właśnie zrozumiał że nikt go
nie obroni
najbliżsi przyjaciele uciekli
(...)
Na zdjęciu siedzi
uśmiechnięty żołnierz, jakby ten moment nie dotyczył bólu, nie był tym
miejscem, na które patrzymy, jakby świat się zatrzymał. Wojna wciąż trwa, a
ludzie przesuwają się od stacji do stacji, ranią się wzajemnie, wciąż wierząc w
Boga. Idąc za słowami Krzysztofa Micha, poczujemy się pogodzeni z losem tych
ludzi. Wiemy jednak, że to potrząsanie, gorliwość, z jaką się przekrzykują, nie
wyrwie ich z biedy. Jesteśmy tu tylko na chwilę. Kiedy wyschniemy, wsiąkniemy w
ziemię, tam dalej będzie trwała wojna. Przechodzimy z obrazu do obrazu. Zwykłe
dni wypełnione zapachem mięty i tytoniu, bólu. Czy ktoś z nas wie, jak pachnie
cierpienie z powodu utraty? Przy piątej stacji życie toczy się z dnia na
dzień. Turyście poświęca się najwięcej uwagi, bo właśnie w tej chwili (...) sok
z figi i z kiwi w upał ożywi / pamiątki z drzewa oliwnego cedru cyprysu (...). W Idąc
zdjęcia pobudzają wyobraźnię, słowa odciskają drogę, opowieść. Krzyże,
świeczki, wąskie uliczki. Śmiejące się dzieci, płacz matek. Drogowskazy,
tajemnice, które krążą jak plamki w oczach. Opowieść o cierpieniu przeplatają
symbole. Nagość, szorstkość płótna, trzcina, gwoździe, klej kostny, to nie jest
magia. To utrwalona z pokolenia na pokolenie historia odkupienia, a odkupienie
pochodzi z ziemi, nie z nieba. Jeżeli myślicie, że pętla, w której żyją
mieszkańcy Jerozolimy nie zaciska się na przegubach ich rąk, na gardłach, to
jesteście w błędzie. Krzysztof dzieli się z czytelnikiem gestami ludzi, których
utrwalił nie tylko w swoich lirykach, ale również na zdjęciach. I kiedy obserwujemy
rysunek drzewa na skale, odczuwamy spokój.
Kupują świeczki z wosku
zapalone stawiają przy
ścianie
sadza zostaje na kamieniach
jak codzienna żałoba (...)
Koniec drogi, grób jest wciąż
pusty. (...) jasno jest tylko wtedy gdy patrzysz / w stronę wyjścia.
Druga część książki Przezroczystości
przenosi nas do Warszawy. Na wypełnionym bielą zdjęciu, mężczyzna ugrzązł w
śniegu. Na horyzoncie wieżowce i Pałac Kultury. Czasami, tak mi się wydaje,
jedyne co mają bezdomni, to wspomnienia. Chociaż mogę się mylić, niewiele wiem
o takim życiu. Jednak poeta dopilnował, abym zobaczyła jego oczami, jak żyją
bezdomni, ludzie spoza marginesu społecznego. Każdy z nich miał dzieciństwo,
bliskich, bujał w obłokach albo wygrzebywał robaki z ziemi. Dzisiaj milczą albo
zachrypłym głosem wspominają. Ukradkiem ronią łzy za tymi, którzy odeszli. Mich
jest nie tylko podróżnikiem, który przenika światy. On też zwyczajnie splata losy
odrzuconych. Tych wszystkich wędrujących po drogach cierpienia. Czym się
różnią, kto za kogo oddaje życie, jaką wybiera ścieżkę, kierunki?
Mimo wszystko
wierzysz w miłość
tę wszech obecną
lecz trudną do opisania
czasem skrytą za zbitym
szkłem
czasem za szkłem obsranym
przez muchy
wierzysz że miłość jest ale
nie wiesz
jak jej szukać i gdzie ci
którzy o niej opowiadali
(...)
skoro oni nie wiedzę to może
nie trzeba jej szukać może
ona jest
tak samo przezroczysta jak ty?
Krzysztof Mich podróżuje w wierszach
i sam staje się przez chwilę bezdomnym, ale też człowiekiem, który uwalnia w wersach dusze
innych bezdomnych. Wydaje się, że potrzebują go do życia, tak jak smaku
wiśniówki. Rozpisuje w wierszach ich rezygnację z siebie, niezaradność i brak
motywacji. Nie ocenia ich, nie
rozgrzesza, jedynie ukazuje drogę, wybór, kierunek, w którym zmierzają. W
jakiej pętli żyją ci, którzy stają się numerem, często z powodu uzależnienia,
przemocy, zrywają z dawnym życiem, zasypiają w pustostanach albo pod gołym
niebem, a wszystko co posiadają mieści się czasami w jednej foliowej torbie.
Wiersze Krzysztofa nie są łatwą lekturą. Wciąż zadaję sobie pytanie, co na to
wszystko Bóg? „Dzień dobry jestem
bezdomny tobie tego nie życzę”. Jakimi jesteśmy ludźmi, jeżeli nie
interesujemy się życiem tych, którzy z najróżniejszych powodów patrzą na nas
przez szybę z drugiej strony. Przecież wszyscy idziemy w tym samym kierunku.
Idąc, Krzysztof Mich, Alter, Warszawa 2017
Przeczytałam z uwagą. Dziękuję
OdpowiedzUsuńJa również. Dzięki, że się dzielisz.
UsuńRównież dziękuję, dobrze że jesteście :)
UsuńInteresująca recenzja. Warto przystanąć, poczytać, sięgnąć po książkę.
OdpowiedzUsuńTak, niektóre wiersze na długo pozostają w pamięci...
UsuńKrytykiem nie jestem, ale wiersze lubię czytać, jak widzisz kręcą się swoimi ścieżkami.
OdpowiedzUsuńKisses
Podpisuję się pod tym, co napisała Anna Musiał.
OdpowiedzUsuńI zdjęcie - ze słońcem nad głową, zupełnie bez cienia. Idealna ilustracja.