niedziela, 19 listopada 2017

Ten moment


Nie wiem, czy to był dzień, czy coś pomiędzy,
może trzynasty miesiąc, o którym nikt nie mówi,
bo nie wypada.
W powietrzu pachniało cynamonem,
ale tak, jak pachnie wspomnienie,
kiedy już nie pamiętasz, czy to było twoje.

Sklepy miały krzywe witryny,
a ulice zachowywały się jak rzeki,
nie chciały być przechodzone suchą stopą.
Zresztą, po co skoro świat i tak przecieka przez wszystko,
nawet przez sen?

Dzieci płakały z przyzwyczajenia,
ich łzy były lekkie jak kurz,
i tylko z rogów zeszytów wystaje prawda:
zagniecenia, których nikt nie prostuje.

Przegadane wieczory, a może przepite, jak woda,
która nigdy nie zdąży stać się oceanem.
Czas, fałszywy i sprytny, myli tropy jak lis.
Nie pytam go o nic, bo i tak odpowiada milczeniem.

Zastanawiam się, jak zatrzymać listopadowe słońce.
Może w filiżance? Może w rozmowie, której nie było?
Może w ciele, które pamięta, że kiedyś też chciało kwitnąć?

Nie wiem, może to tylko ten moment,
który udaje wieczność, żeby nas oszukać.
Albo, przeciwnie, żeby nas nauczyć
jak przetrwać bez dowodów, że jeszcze istniejemy.

12 komentarzy:

  1. takie nad wymiar, nimozliwe w codzienności, trudne do ogarnięcia skojarzenia....
    ale w człowieku to drzemie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj była kolejna rocznica śmierci Schulza, tak mnie właśnie naszło...

      Usuń
  2. "...Zastanawiasz się jak zatrzymać listopadowe słońce..."
    W sobie! Dzisiaj byłem na długim spacerze poza miastem. W starej, nieużytkowanej żwirowni.
    Kropił drobny deszcz, ale w pewnym momencie wyszło zza chmur słoneczko i rozświetliło całe wnętrze tej ogrmonej kopalni. Co za widok! Słońce w otoczeniu ciemnych chmur. I ja - zapewne maleńki punkcik w oprawie promieni i wzgórz piasku porośniętych krzewami.
    I sobie ten widok trzymam w sobie. Teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Marku, wszystko jest w nas, widoki również :) zatrzymuję

      Usuń
  3. Zjawiło się też u mnie, we mnie. Od tarasu do rogu pokoju za kominkiem, jednym pewnym pociagnieciem światła. Zrobiło miejsce,przestrzeń dla ciszy, cienia. Skoczek na szachownicy pomyślał o słońcu ale jak dotrzeć stąd do Oceanu? Chmury udzieliły ponurej odpowiedzi.
    Noc to dobry czas na deszcz i szachy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię jak się uśmiechasz, szachy i deszcz, bardzo dobry czas :)

      Usuń
  4. Tamte dni odchodzą tak szybko i o tylu rzeczach się zapomina :* na przykład o ukochanych podusiach-powierniczkach, koniecznie tylko w tej poszewce, nie w innej...
    Takie esencjonalne/esensjonalne pisanie eM :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, takie uporczywe kręcenie w głowie :* uściski BB, dziękuję

      Usuń
  5. Ach ten listopad...! te rozterki egzystencjalne, z totalnym barkiem słońca i ze smutkiem duszy, to wyłącznie jego sprawka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Listopadowa melancholia. Ocean i listopad, jakie to dla mnie zaskakujące połączenie, bo nigdy nie byłam nad morzem o porze innej niż lato.
    Słońce jest w Tobie i Twoim pisaniu, Małgosiu.
    Dziękuję za to piękno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesienny i zimowy ocean jest niezwykły... wtedy widać jego siłę. Latem jest taki bujany, lekki, ale od Listopada, to istne szaleństwo.

      Dziękuję Manitou :* uściski słoneczne

      Usuń