czwartek, 5 stycznia 2017

Potrząsanie



Miałam pomysł, gdy robiliśmy to po omacku, zbliżyła się ziemia,
wypełniła kieszenie. Opowiem o tym, odgłosami lasu,
galopem zwierząt, ale nie teraz. Prostuję się, wycieram, ocieram,
jak wtedy. Podwajam ciekawość, żeby się nie zgubić. Z trudem lądujemy
w jeziorze, znikamy. Dziennik przerywa ciszę.

Kiedy podajesz podłużne przedmioty pewien, że zbudowaliśmy dom,
mieszka w nim człowiek z wędką, kowboj, kilku Azteków. Nie zapędzisz
mnie pod kołdrę. Zgaduję, czego szukasz, przewracasz mebel. Naprawdę
cieszę się, marzenia przywierają do podłogi, skóra zmienia kolor.
Zapisujemy nimi notatniki, ukrywamy przed sobą, szukamy w książkach,
w zasięgu szafek.

Pragnę cię zatrzymać. Mam tysiąc pomysłów, odruchów, przekręcam klucz
dwa razy, wymyślam gwiazdy i chwilę, kiedy się ode mnie odwrócisz, zawiesisz jemiołę
nad drzwiami, zostanie coś w rodzaju trwałości i mocy. Nadal
podobają ci się moje oczy, dołek z prawej strony, zmiany. Namacalny haj,
więc ze śmiechu, jak w sambie de roda, poruszam biodrami. Dość nudziarstwa,
leżenia na dnie.


z tomu Liczby nieparzyste


4 komentarze: