Kasia Tchórz |
żadnego fragmentu życiorysu. Zbierałabym szklanki, kufle, podkładki.
Śmieci. Listy z banków, odmowy z przedszkoli. Na ranne ptaszki
spadł rzęsisty deszcz. Czuję jak zmywa kurz z bukszpanów, palm,
schodów. Rozmywa skamieniałe pancerze, przewidzenia,
widzenia.
Szum nagle cichnie. Byłam ciekawa, ile herbat z mlekiem
wypito tego dnia. Ile herbatników wykruszono palcami. Zmienność
rytmu, bujanie. Gniewaliśmy się na gazety, krucjaty. Wspomnienia.
Załamuję falę, rozgniatam muszle, już nie jesteś we mnie ciałem.
Słowa nie brzmią, nie uwalniają obrazów, z których wyłapywałam błędy.
Potok zwierzeń.
Kilka ulic dalej, kobiety w chustkach na głowie. Rude warkocze,
strumienie pomarańczowej wody. Zapach wędzonych ryb.
Nasiąkam wierszem:* i ściskam w Mikołajki:)
OdpowiedzUsuńWizyta u Ciebie Małgosiu zawsze jest chwilą na refleksję. Nie przechodzisz bez echa :*
OdpowiedzUsuńPozostawiasz wiele miejsca między słowami ....
O to chodzi w tym pisaniu, chociaż wciąż mam wątpliwości Beato.
UsuńDziękuję, że wchodzisz w tę przestrzeń :*
czasem spotkania z ludxmi tak na mnie działają, czuję się nasiąknięta- często emocjami... :)
OdpowiedzUsuńPanujesz wtedy nad sobą, czy nad nimi? :)
UsuńJak pejzaż w sepii. Tylko te uwędzone rude warkocze się wyróżniają... :)
OdpowiedzUsuńach te przewidzenia widzenia :)
UsuńCzytam i przez moment nie ma znaczenia co się dzieje obok. Ściskam:)
OdpowiedzUsuń