wtorek, 25 października 2016

Idziemy do Polin




Ochroniarze powtarzają regułki: klucze, pieniądze tu, torebki tam. Do mnie po angielsku. Karina śmieje się, że mnie rozpoznali. Piękne wnętrze, w tle muzyka i puszcza, w którą wchodzę. Jest jasno. Historia się rozrasta, rozchodzi, rozpływa. Wpatruję się w punkty na mapach, czytam nazwiska. Dzień wcześniej rozmawiam z Basią i Darkiem o domkach w domkach, patrzę na pierścionek, który mam na palcu – dom w domu. 


Jehuda Amichaj


WIERSZ BEZ KOŃCA

W środku nowoczesnego muzeum
jest stara synagoga.
W środku synagogi
jestem ja.
We mnie
moje serce.
W moim sercu
muzeum.
W środku muzeum
synagoga,
w niej
ja,
we mnie
moje serce,
w moim sercu
muzeum.


Z hebrajskiego przełożył Tomasz Korzeniowski

Tytuł oryginału: Szir ejnsofi. W: Szirej Jehuda Amichaj, t. 3. Wyd. Szoken. Jerozolima – Tel Awiw 2003, s. 369.


Przyciągam spojrzenie mężczyzny, którego znam, uśmiechamy się do siebie. Radek nie mógł być na moim wieczorze, organizował festiwal, który akurat trwał w Polin. Witamy się i gawędzimy, jakbyśmy ostatni raz widzieli się kilka dni temu. Urok FB. Mówi, że spotkanie pod dachem synagogi to niezwykły znak. Podziwiamy malowidła na sklepieniach i ścianach, detale. Coś w tym jest. I od tamtej chwili wpadamy na siebie w kolejnych zaułkach. Dostaję od niego płytę i książkę, trzymam w rękach coś więcej niż przewodnik. 

Dotykam początku dwudziestego wieku. Nadciąga mrok, czuję, że się duszę, ledwo powstrzymuję łzy, poprzedniego dnia przełykałam w podobny sposób stratę, kiedy wspominałam wiersz dla Judyty. Robię się stara i sentymentalna. Jednak nie potrafię pochylać się nad śmiercią bez czułości, niestety czuję również wstyd, szczególnie kiedy czytam cytaty z Hitlera i Stalina. 

Do Polin wrócę. Uznałam, że nie ma stamtąd innego wyjścia. Istnieje jedynie wejście.

W drodze na wyspę, towarzyszą mi Aszkenazyjczycy i Sefardyjczycy.




23 komentarze:

  1. Podoba mi się określenie, że do takich miejsc istnieje tylko wejście...

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze tam zajrzeć!
    Wiesz....ja chyba też się starzeję, bo coraz więcej mnie wzrusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest miejsce do powrotów, jeden raz nie wystarczy...i zanim tam wejdziesz kup przewodnik, warto, tym bardziej, że mnóstwo zakamarków skrywa swoje tajemnice. Uściski :)

      Usuń
  3. jeszcze przede mną ale już jestem zachwycona i się cieszę, tak jak z powstania w.
    pokazuje moim uczniom i zachęcam do wycieczek. ale tego za jednym haustem nie da rady podobnie jak powstania w. ...dobrze, że jeteś już

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystawa idealnie dopasowuje się do dzieci... i chyba ich nie męczy, takie odniosłam wrażenie spoglądając na mojego towarzysza.

      Usuń
  4. Małgorzato, Julio i ja się widać starzeję,choć wydaje mi się, że wzruszenia nas nie postarzają, a wzbogacają :*

    Kiedy powstawało to Muzeum myślałam o nim, jak o kolejnym ważnym muzeum w moim mieście. Jednak coś bardzo ważnego wydarzyło się zanim je otwarto. Otóż w wyniku genealogicznych poszukiwań dostałam do rąk kopię dokumentu sporządzonego w Kościele Św. Krzyża w Warszawie. Dokument szczegółowo opisuje niezwykłe wydarzenie dotyczące osoby, z którą jestem jedynie spowinowacona, nie związana więzami krwi, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Otóż jest to akt zmiany wyznania z judaizmu na katolicyzm. Ale i to nie ma dla mnie znaczenia, choć dla tej osoby oznaczało wykluczenie z narodu żydowskiego. Wiązała się z tym również zmiana imienia i nazwiska. A nazywał się on przed tą zmianą Izaak Rajchman i urodził się w Pławnie. Był felczerem. Potem ożenił się z Polką, niebieskooką blondynka i miał z nią troje dzieci. I tak zupełnie niespodziewanie w moje losy wprzęgło się i to nazwisko i to miasteczko, z jego piękną i smutną historią. Ponieważ prawdziwie kochałam jego syna Jana, który nota bene nie wiedział nic o swoich żydowskich korzeniach, to i Izaak Rajchman stał mi się niezwykle bliski, i jego rodzice Żydzi i jego dziadkowie, i pradziadkowie... Choć zapewne rodzina się go wyrzekła.

    I dlatego, żeby wybrać się do POLIN muszę mieć bardzo dużo czasu i spokojne serce, bo to już nie jest jedno z wielu ważnych muzeów w moim mieście, ale muzeum w moim sercu. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czułam, że wiersz idealnie pasuje do naszych relacji. Napisz o tym BB, napisz :*

      https://www.youtube.com/watch?v=xnzybNOn5QM

      Usuń
    2. To byłby niezwykły wpis, bo rzecz się działa w 1850 roku na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, w Kościele Św. Krzyża. A w 110 lat później moi rodzice brali tam ślub, a półtora roku później mnie tam ochrzcili. A tuż obok mnie, wspierając się na lasce, stał syn tamtego Izaaka Rajchmana i uśmiechał się do mnie

      Kiedy już ochłonęłam z wrażenia po tych rewelacjach sprzed półtora wieku, zaczęłam czytać o konwersji Żydów na katolicyzm i o Pławnie, i nawet poznałam internetowo Panią, której staraniem odnawia się pławieński kirkut. W ogóle mało wiem o Ich historii, i jeszcze dużo muszę się nauczyć.

      Najbardziej mnie zaskoczyła reakcja moich bliskich, bo ja - kiedy już to do mnie dotarło - się z tego ucieszyłam, tak jakbym się w pewnym sensie poszerzyła, a inni są zażenowani. Od tamtej pory, kiedy ktoś się źle, lekceważąco wyraża o Żydach, zamykam mu usta: nie zgadzam się z tobą, i nie dlatego, że w mojej rodzinie też byli Żydzi. To smutne, że ludzie o żydowskich korzeniach ukrywają swoje pochodzenie, zamiast właśnie być z niego dumnym. Tak jaka jestem dumna z tego, że jestem Polką. I tak by było fajnie znów żyć razem bez animozji.

      Buziaki, eM :*

      Usuń
    3. Ach, bo te bzdurki rozpowszechniane z ust do ust, to tak mocno wlazło pod skórę, że ludzie dalej powielają. Ignoranci muszą wciąż to wszystko w sobie przerabiać. Niestety historia zatacza koło. Ciasnota i zamknięcie ludzi prowadzi do animozji.

      Kiedy zajęłam miejsce w samolocie, młoda kobieta obok mnie, wskazała podbródkiem okno:

      - A te ścierwa będą lecieć z znami? Powinni ich przywiązać na sznurach do ogona.

      Wyjrzałam, w kolejce do wejścia na pokład stała para o ciemnej karnacji. Było mi cholernie przykro i powiedziałam, że może wysiąść z samolotu, jak jej to przeszkadza.
      Serio, nie przypuszczałam, że spotkam się z taką bezpośrednią nienawiścią. Ludzie z którymi rozmawiam każdego dnia, nie mają w sobie tej żółci i jadu. Pielęgniarka pomagająca anestezjologowi w drodze na urlop do Izraela. Jak wspomniała, leci obejrzeć żydków, czy jeszcze dychają.

      Beatko, w tym momencie było mi wstyd, że jestem Polką, serio.

      Usuń
    4. Ja, Małgosiu, wstydzę się tylko za swoje grzechy. I staram się usilnie grzeszyć jak najmniej. I też nie wiem zupełnie, bo nigdzie nie wyjeżdżam, czy to właśnie w Polsce, jest największy odsetek złych ludzi. Ale nawet jeśli tak jest, to przecież zawsze mogę znaleźć coś, z czego mogę być dumna, choćby z pięknych tatrzańskich krajobrazów :) Ale o tym już chyba kiedyś "gadałyśmy".

      Uściski ślę umęczona katarem i warszawską jesienią ;-)

      Usuń
  5. Smutne, że 1000 lat wspólnej historii tak się zakończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że się nie zakończyło, chociaż są ludzie, którzy tego pragną, to od nas zależy, czy ta historia ma koniec :*

      Usuń
  6. Wyjątkowa relacja - dziękuję za nią. Miejsce zapiera dech - już filmik jest wzruszający, a co dopiero pobyt. I to spotkanie pod dachem synagogi. Wiem, że tam dotrę. Pozdrawiam refleksyjnie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znakomita relacja. Zazdroszczę i podziwiam, przywiozłaś bogactwo dziękuję,że mamy w tym udział... barzo bym chciała to miejsce zobaczyć... może kiedyś... pozdrawiam i czekam na kolejne wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie napisałaś, Małgorzato o swej wizycie w muzeum. Tak, takie rzeczy zostają w sercu. Dotykają mocno. Do bólu. Do dziwnego przypomnienia i drżenia. Bo smierć kroczy za nami wiernie, najwierniej ze wszystkiego...Chciałabym kiedys odwiedzic to muzeum...A ponieważ na pewno nieprędko to nastapi, to póki co dziękuję za Twoją pełną uczuć relacje i zalinkowany filmik.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tam można spotkać nie tylko ból i strach... Uśmiechy posyłam.

      Usuń
  9. Dziękuję za relację i kiedyś tam pojadę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki cudnie nafaszerowany miałaś czas!

    OdpowiedzUsuń