* obrazy - Katarzyna Tchórz
Znajoma napisała wiersz o potędze wodospadu,
usuwa szpachlę, kamień i coś na kształt nowojorskich tapet.
Z siłą rozrywała kąciki ust, wydrapywała rany po białych sonetach,
stworzony z piór grzbiet. Nikt się nie modli,
nie śpiewa psalmów. Dziękczynnego alleluja, tylko
sąsiad znika i na zawsze złoty wawrzyn pozostaje złoty. Z błyskiem
rybich łusek, rogami nosorożców, kośćmi rzuconymi na wiatr.
Zeszłej nocy próbowałam zmyć lakier z końców palców,
z miejsc obronnych. Rozdzieram noc, papierki w kolorze lapis lazuli.
Gdzieś tam siedzą poeci bez strachu przed pogłębiającymi się bruzdami.
I unosi się zapach ziemi ze skrawka lądu. Czy chcesz, czy nie,
chodzę po pastwiskach, łąkach. Kwitną. Jesień życia zapowiada się zręcznie.
Tego wieczoru wykąpiemy się w sadzawce, torf oblepi nas na płyciźnie
do brody, wyraźnego nastroju.
Nazywamy się imionami wizażystów, projektujemy sny, okulary.
Z głębokim spojrzeniem potępiamy nieużytki, miękkie kolana naszych
kolegów pachnących wanilliną. Porośnięci sobą wracją do światła.
Nocą, tkwią gdzieś w szczerym polu, w obszarze podziałów i selekcji.
A kiedy nagromadzą odpowiednią ilość bólu, śmieci i wymówek,
wyjdą do ogrodu. Bez piżamy, ubrań, z małą walizką sztucznych pereł.
Z wyuczoną dykcją, przekreślonymi w książkach słówkami. Przetraszyłam się,
że tak już zostanę. Z chłopcami zatopionymi w tym, co minęło
i nie wróci podobne do niczego.
usuwa szpachlę, kamień i coś na kształt nowojorskich tapet.
Z siłą rozrywała kąciki ust, wydrapywała rany po białych sonetach,
stworzony z piór grzbiet. Nikt się nie modli,
nie śpiewa psalmów. Dziękczynnego alleluja, tylko
sąsiad znika i na zawsze złoty wawrzyn pozostaje złoty. Z błyskiem
rybich łusek, rogami nosorożców, kośćmi rzuconymi na wiatr.
Zeszłej nocy próbowałam zmyć lakier z końców palców,
z miejsc obronnych. Rozdzieram noc, papierki w kolorze lapis lazuli.
Gdzieś tam siedzą poeci bez strachu przed pogłębiającymi się bruzdami.
I unosi się zapach ziemi ze skrawka lądu. Czy chcesz, czy nie,
chodzę po pastwiskach, łąkach. Kwitną. Jesień życia zapowiada się zręcznie.
Tego wieczoru wykąpiemy się w sadzawce, torf oblepi nas na płyciźnie
do brody, wyraźnego nastroju.
Nazywamy się imionami wizażystów, projektujemy sny, okulary.
Z głębokim spojrzeniem potępiamy nieużytki, miękkie kolana naszych
kolegów pachnących wanilliną. Porośnięci sobą wracją do światła.
Nocą, tkwią gdzieś w szczerym polu, w obszarze podziałów i selekcji.
A kiedy nagromadzą odpowiednią ilość bólu, śmieci i wymówek,
wyjdą do ogrodu. Bez piżamy, ubrań, z małą walizką sztucznych pereł.
Z wyuczoną dykcją, przekreślonymi w książkach słówkami. Przetraszyłam się,
że tak już zostanę. Z chłopcami zatopionymi w tym, co minęło
i nie wróci podobne do niczego.
Czytam po kilka razy. Rozsupłuję, ale w kolejnej kolejce porzucam, żeby się upajać falującymi falami Twoich słów.
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że to tak jak z pieśniami, czasem skupiasz się na tekście, na przesłaniu, a czasem na muzyce, melodii, rytmie, harmonii. A dopiero wtedy, kiedy zleje się to w nas w jedno, staje się jak pieśń najpełniejsza, najpiękniejsza. Nie umiem może tego wyrazić, bo ... no, bo nie umiem, ale z każdym Twoim wierszem uczę się poezji, uczę się gonić motyle :*
Wzruszasz mnie, o to chodzi w czytaniu poezji. Pozdrawiam ciepło
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=4N1Q4W3Qd7w
Zamyśliłam się nad obrazami i słowami, zapatrzyłam, zawiesiłam.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam :):):)
Cześć Soniu :)
Usuńpozdrawiam ciepło i dziękuję https://www.youtube.com/watch?v=_ZdsmLgCVdU
Obrazy mają w sobie coś magicznego...
OdpowiedzUsuńOgromnie! :)
Usuńi znów przeniosłaś mnie do innego świata, gdzie dla mnie rozdzierasz noc...
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam się, gdzie Cię złapię...
UsuńŚwietny wiersz Małgosiu, widać ten podział, rozumiem ucieczki poza miasto ludzi sztuki. I ta ulga, kiedy znika ktoś natrętny z życia. Zauważyłem, że przykładasz uwagę do detali, bardzo lubię tak dopracowaną lirykę.
OdpowiedzUsuńMam ksywę: detalistka :) dziekuję Pawle :)
OdpowiedzUsuń