niedziela, 15 maja 2016

Do znudzenia, wybaczcie



Pejzaż w autoportrecie


(...) Przyrodnicze widoki stają się dla poetki zarówno przedmiotami opisu, jak scenerią przeżyć od nich oderwanych. Dokumentowana słowem natura przyjmuje na siebie odciski słów przywiezionych z Polski, toteż dochodzi do konfrontacji wiedzy krajoznawczej z bieżącym doznaniem, mapy z ziemią, stereotypu z konkretem, erudycji z fizycznym dotykaniem obcości. Obcości – trochę zaskakującej, gdyż Irlandia jako kraj przyjazny i gościnny dawno należy do miejsc najchętniej odwiedzanych i wciąż jest jednym z głównych celów migracji, uchodząc nawet za zarobkową ziemię obiecaną. Przywieziona w głowie i plecaku wiedza o literaturze irlandzkiej przygląda się jej źródłom. Pośród opisów i nazw geograficznych pojawiają się więc tytuły i autorzy: Seamus Deane, William Butler Yeats, Seamus Heaney. Co ciekawe, tego procesu oswajania obcego kraju przez kulturę nie wspomagają aktualne realia społeczne i kontakty z mieszkańcami. Impulsami staje się raczej uprzednia wiedza, która ujawnia rozdźwięk z rzeczywistością. Wybrane miejsca nie determinują sytuacji lirycznych większości utworów. Są bowiem liczne wspomnienia, sny i rozmowy, abstrahujące od tu i teraz, a otwierające nieograniczone horyzonty bycia. W nieokreślonych czasoprzestrzeniach mieszających porządki pamiętnika z kraju i podróżnego dziennika pojawia się 80-letnia staruszka i anonimowe męskie „ty”. Są wspomnienia, kontemplacje i filozoficzne rozważania nad ogólnym „porządkiem świata”, nad czasem i przemijaniem. Podróż w przestrzeni staje się niekiedy alegorią wędrówki ku tajemnicy. I może właśnie w drogę ku tajemnicy łączą się wszystkie kręte i rozwidlone ścieżki poetki: „Przelatują przez twoją głowę setki myśli, mgła przykrywa usta”. Myśli te odrywają się od krajobrazów i nie zawsze chcą do nich powrócić, a jeśli już zawrócą i przysiądą w widokach skał, fal, morskiej piany, latarni morskiej, owiec, wrzosów, muszli, wiatru czy torfowisk, to tylko migawkowo, by zaraz wystartować do następnego wysokiego lotu w nieprzewidywalnym kierunku. Irlandzki region bywa więc tematem drugiego planu, przede wszystkim jednak dogodną bazą i punktem wyjścia do mówienia o wszystkim, a zwłaszcza o tym, co pozwala uporządkować własne życie i tożsamość. Pejzaż, jeśli bezpośrednio nie służy samopoznaniu, to z pewnością temu procesowi sprzyja i jakoś go wspomaga. Może nie wyzwala takich asocjacji autobiograficznych jak Ajudah, i Czatyrdah u Mickiewicza, niemniej stwarza szczególne okoliczności do prywatnego remanentu życia. Zapewne dlatego nie przypadkiem za scenę dla swych rozterek i wysiłku przywoływania pamięci epizodycznej poetka wybiera krajobraz surowy, kontrastowy, otwarty i graniczny. Przylądek z ostrym klifem najwyraźniej kontrastuje styk morza z lądem, kontynentu z oceanem, a ponadto – z niebem, gdzie „nicość jest tak blisko”. Ponadto widok ten czasem zasnuwa mgła, która pozwala albo wycofać się w głąb wspomnień by nimi zastąpić doznania, albo snuć hipotezy co do ukrytych za tą zasłoną form i dociekać praw konstrukcyjnych całego świata.

Obszar poszukiwania tajemnicy rozciąga się między ostrożnymi i ograniczonymi do sytuacji koniecznych próbami uczestnictwa w otaczającej rzeczywistości a wielokierunkowymi ucieczkami. Ucieczką w prywatność, dzieloną z najbliższą osobą – i wtedy poetka wkracza w strefę erotyku. Ucieczką w bilans przeszłości – i wówczas pojawiają się nuty elegijne. Wreszcie – ucieczką w stany wyobcowania psychicznego czy emigracji wewnętrznej, w prywatny świat zamknięty romantyczną barykadą niezrozumienia nawet z osobami. najbliższymi. „Wolność nie wypełnia pustki, ulubionych rozmów przy śniadaniu. Słowa jak upiory, kładą cienie, zarządzają oddechami gdzieś w środku nie mojej wyspy. Nagość łasi się do nas. Zastanawiam się, co możemy tu zostawić, rozsupłać. Spalić”. (Powrót) Obcość „miejscowych” stanowi tło autoportretu bardziej kontrastowe niż pejzaż. Niekiedy staje się powodem lub służy za pretekst do mentalnej emigracji za granicę mgły Mullaghmore, w najdalsze dopełnienia widoku. I jeszcze dalej – w świat czystych pojęć, słów i języka.

fragment posłowia

Piotr Michałowski




23 komentarze:

  1. Ani trochę mnie to nie nudzi, wręcz przeciwnie wzmaga apetyt na książkę:***
    Świetne posłowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pierwsza część też jest interesująca :)

      Usuń
  2. Pozazdrościć takiego posłowia. Piękne zdjęcie:) Kiss

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. ;) mam nadzieje, że się skusisz na pierwszą część :)

      Usuń
  4. Mnie tam się jeszcze nic nie nudzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcie oszałamiające! Ten bezkres jest wspaniały. Wprost widać, że ziemia jest okrągła!:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) mam nadzieję, że zobaczymy się w Chorzowie :)

      Usuń
  7. Zdjęcie cudowne - zwłaszcza ten snop światła, który pada prosto na te skały wysunięte. Wygląda jak zaproszenie do zamieszkania w innym świecie - morza i błękitu :). A co do posłowia - urzekły mnie szczególnie te słowa: "Ponadto widok ten czasem zasnuwa mgła, która pozwala albo wycofać się w głąb wspomnień by nimi zastąpić doznania, albo snuć hipotezy co do ukrytych za tą zasłoną form i dociekać praw konstrukcyjnych całego świata."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak czujesz :) pozdrawiam ciepło

      Usuń
  8. Nie znudzą się i zawsze czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem się zastanawiam, jaka i o czym byłaby Twoja poezja, gdyby nie było Irlandii, klifu, numerowanych owiec i różowych malutkich kwiatków. Choć oczywiście te "polskie" wiersze również są wyjątkowe. Tak naprawdę to pytanie o to kim Ty dziś byś była bez drogi do Irlandii i bez Zielonej Wyspy :*

    Ściskam najserdeczniej,
    BB

    OdpowiedzUsuń
  10. A my ciągle w podróży przez życie.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Interesujące wprowadzenie w Twoje wiersze. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń