wtorek, 10 listopada 2015

Noc uderza do głowy

 

Alicja Rodzik


Przed zaśnięciem układałam litery o łagodnych kształtach.
Tłumaczyły drogę, prostowały nierówności, wspominałeś w nich
żonę. Zawsze tam stała, dotykając fałd spódnicy, albo można było
ją spotkać przy stole kreślarskim. Odtruwała okoliczne jeziora, rzeki, lasy.

Mnóstwo ceremonii pogrzebowych, wędrowanie pomiędzy światami.
Obarczone ciężarem ręce, tajemnice tułaczy, do których miała słabość.
Rano zatrzymał mnie deszcz i w kłąb zwinięty kot. Znużony udręką
obserwowania ulic. Zwykłych spraw.

Mieszkam na granicy Connacht'u. Nie muszę sobie wyobrażać
protestantów i katolików na tej samej ulicy, w jednym barze.
Wszyscy na jedną modłę sączą czarne stouty. Później nagle pożerają,
podgryzają palce, uszy. Krew kapie na białe kołnierze koszul.

Po południu wynurza się wiersz. Ma to samo znaczenie, kształt,
który przepadł we mgle. Jadę do Portlick. Łapię ostatnie promienie,
nasłuchuję szczekania psa i kiedy wracam, potykam się o kamień,
wystające korzenie. Rozmyślam o królowej Medb. O wrogach wrogów,
widzę, że ślepną. Nikną.

8 komentarzy:

  1. Wynurzanie się wiersza... mistyka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemnicze zapisy pracy warsztatowej. Wgląd w Twój proces tworzenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba tylko wierszem można oddać twardość tego miejsca i jego historii, robisz to fantastycznie Margarithes...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikną wrogowie, tak samo jak królowe. Wiersz może czasami pozostać. Kiss

    OdpowiedzUsuń
  5. przysiadam, zwalniam, zamyslam się............

    OdpowiedzUsuń

  6. Tak rodzi się twórczość...

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz już i ja myślę o królowej Medb
    :*

    OdpowiedzUsuń