Studiuję miejscową gazetę. Dużo w niej miejsca dla reklamodawców domów weselnych. Zamki, pałace, czerwone dywany, fajerwerki. Kryzys? Jaki kryzys. Panie w kapeluszach, w sukniach balowych. Panowie: fraki, cylindry, muchy, laski, alaski. Cudownie. Serio. Niedaleko jest gorzelnia, albo inaczej Distillery Kilbeggan i koło wodne, czyli waterwheel zostało poddane renowacji i już działa. Fotka - radość mieszkańców wielka. Lubię jak ludzie cieszą się ze szczęścia innych, u nas byłaby to małoznacząca informacja. Tak tu jest, radujemy się a nie smucimy. Niestety wizyta u okulisty jest darmowa, niestety - jedynie dla ludzi po pięćdziesiątym roku życia. Zatem jeszcze chwilunia. Wszędzie wyprzedaże, i tu mi się podoba, tną, tną wszystko i wyprzedają. Rozkład Citylink skrócony i beznadziejny, ostatni autobus z lotniska w Dublinie odjeżdża o godzinie 19.30. Stanowcza niedogodność, bo loty z Polski najczęściej kończą się po 22.30 i to już jest do niczego. Przeprawa do miasta z walizkami, żeby dostać się na kolej, lub inną komunikację - jest uciążliwa, ale to nic, parkingi są przy lotnisku, płatne i owszem. Trzeba się nauczyć jeździć lewą stroną. Dla takiego mańkuta jak ja, to pesteczka. Pogoda nadal rozpustna. Ciepło, słonecznie, przelotny deszczyk omija mnie za każdym razem kiedy wyruszam przed siebie. Bardzo dobre ceny win, też ciachnięte na pół. Dużo miejsca poświęcają niepełnosprawnym sportowcom, którzy wygrali złoto na onej olimpiadzie. Mark Rohan z Ballinahown sprawił satysfakcję mieszkańcom i widać, że ludzie żyli tutaj paraolimpiadą, bardzo lubię takie lansowanie. Przynajmniej wiadomo, co jest ważne dla społeczeństwa w hrabstwie. Na początku października w mieście odbędzie się festiwal literacki, zdam relację. Zapowiedziano feministki z odczytami…
niedziela, 16 września 2012
schowałam język i czytam
Studiuję miejscową gazetę. Dużo w niej miejsca dla reklamodawców domów weselnych. Zamki, pałace, czerwone dywany, fajerwerki. Kryzys? Jaki kryzys. Panie w kapeluszach, w sukniach balowych. Panowie: fraki, cylindry, muchy, laski, alaski. Cudownie. Serio. Niedaleko jest gorzelnia, albo inaczej Distillery Kilbeggan i koło wodne, czyli waterwheel zostało poddane renowacji i już działa. Fotka - radość mieszkańców wielka. Lubię jak ludzie cieszą się ze szczęścia innych, u nas byłaby to małoznacząca informacja. Tak tu jest, radujemy się a nie smucimy. Niestety wizyta u okulisty jest darmowa, niestety - jedynie dla ludzi po pięćdziesiątym roku życia. Zatem jeszcze chwilunia. Wszędzie wyprzedaże, i tu mi się podoba, tną, tną wszystko i wyprzedają. Rozkład Citylink skrócony i beznadziejny, ostatni autobus z lotniska w Dublinie odjeżdża o godzinie 19.30. Stanowcza niedogodność, bo loty z Polski najczęściej kończą się po 22.30 i to już jest do niczego. Przeprawa do miasta z walizkami, żeby dostać się na kolej, lub inną komunikację - jest uciążliwa, ale to nic, parkingi są przy lotnisku, płatne i owszem. Trzeba się nauczyć jeździć lewą stroną. Dla takiego mańkuta jak ja, to pesteczka. Pogoda nadal rozpustna. Ciepło, słonecznie, przelotny deszczyk omija mnie za każdym razem kiedy wyruszam przed siebie. Bardzo dobre ceny win, też ciachnięte na pół. Dużo miejsca poświęcają niepełnosprawnym sportowcom, którzy wygrali złoto na onej olimpiadzie. Mark Rohan z Ballinahown sprawił satysfakcję mieszkańcom i widać, że ludzie żyli tutaj paraolimpiadą, bardzo lubię takie lansowanie. Przynajmniej wiadomo, co jest ważne dla społeczeństwa w hrabstwie. Na początku października w mieście odbędzie się festiwal literacki, zdam relację. Zapowiedziano feministki z odczytami…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sala weselna to mój aktualny biznes, Oferuję także uroczyste rozwodziny, bo każdy pretekst do imprezy dobry:-)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba określenie - rozwodziny
Usuńfeministki z odczytami fiu fiu fiou
OdpowiedzUsuńbuziaki
Rafał
Rafałku, ale to nie będę ja :P może w przyszłym roku :)
Usuńto dobrze do przyszłego roku może sie pozbiram i przyjadę posłuchac :)
Usuńwszystko to pieknie, ale co Ty tam właściwie robisz?
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nic, chociaż żyję, a to już coś...
UsuńAch, jakbym chciała znaleźć się w takim uroczym angielskim miasteczku z klimatem ;) jeziora, lasy, pola ogrodzone kamiennymi murkami, dróżki bez poboczy, kamienne mostki i kapliczki... Cudnie :)
OdpowiedzUsuń:) w samolot i fruuu
UsuńNo i wreszcie dowiedziałam się, skąd "nadajesz". A nie miałam śmiałości pytać publicznie, w komentarzu...:-)
OdpowiedzUsuńPo pięćdziesiątym roku życia? cholera! to od miesiąca dla mnie! dziwne, wciąż nie mogę się przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńAle tam u Ciebie miło. Kawy w kuchni bym się z Tobą napiła :) Buziak
OdpowiedzUsuńbrzmi tak swojsko, przyjemnie, aż by się chciało polecieć, zobaczyć, posłuchać.
OdpowiedzUsuń