Rafał Babczyński |
stół z wenge wciąż zimny, schody. Ostatni stopień
jest niski, za każdym razem zatrzymujesz się obok,
poniżej dwóch dołków. Detale, obrazki na ścianach,
tłoczona tapeta jak kartka dołączona do kwiatów;
chcieli dwa razy tyle za nic nie warte meble, uratowałam
swój talerz i filiżankę, łyżeczkę wziął chłopak z sąsiedztwa,
ale nie ma już płyt, których słuchaliśmy.
Odgłosy budowy nasilają się, nie mogę zapomnieć,
ile traciliśmy czasu, kiedy dojeżdżałam do ciotek,
jakiś facet otwierał drzwi i mówił, że tak należy robić.
Jego córka z długimi włosami, w różowej torebce
chusteczki i różaniec, ma to po nim:
śpiew z przepony, próbuje jeszcze raz,
bierze oddech i cichnie. Widzisz - kiedy patrzymy w niebo,
na dole szumy.
Pani Południak M. Pani tak w ramach tej przeprowadzki dzieło o szklanej kuli trzasnęła?
OdpowiedzUsuńhehe, ten wiersz ma już swoją historię i żyje jakiś czas - tak tylko, zmieniłam temat :)
UsuńTo może ja też napiszę, że "fajnie fajnie fajnie" :-)) Tak w ramach odmiany - przeciwwagi do dotychczasowych "wydumanych" komentarzy. :-) [Oczywiście, to z przymrużeniem oka :-)]
OdpowiedzUsuń:) najważniejsze to poczucie humoru - dobrze, że jest :)
Usuńbez przymrużenia oka ...............jest git Małgoniu
OdpowiedzUsuńbuziak
R
Mrużę od słońca :*
Usuńzpraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńR
Już lecę :)
UsuńZawsze lubiłam takie obsługiwanie dwóch myśli jednym słowem lub wpasowaną inną myślą, bo to kojarzy mi się z zazębianiem się obrazów, nakładaniem na siebie warstw, z których nie każda musi być czytelna i oczywista:
OdpowiedzUsuń"Odgłosy budowy nasilają się, nie mogę zapomnieć,
ile traciliśmy czasu, kiedy dojeżdżałam do ciotek,
jakiś facet otwierał drzwi i mówił, że tak należy robić."
Podobnie zresztą z córką i torebką, gdzie w zależności od tego jak się spojrzy w okular kalejdoskopu, można zobaczyć w torebce cuda, łącznie z dziewczyną z długimi włosami.
Jednym słowem ostatnia strofka jest pięknie zakręcona, a przynajmniej ja ją tak czytam, wyobrażając sobie przy tym spadające meteoryty, których można nasłuchiwać w radiu, pośród różnych innych szumów. Tak mnie dziś wyobraźnia prowadzi, pewnie na jakieś manowce, ale nie szkodzi, lubię ;)
Wypadałoby by też coś wspomnieć o pierwszych strofach. Brzmią, jak gdyby peel rozliczał się z pewnym etapem życia, z ludźmi i wszystkim, co onegdaj go otaczało. Wspomnienia, migawki, przejście między tym co było, a tym co jest. Jak z jawy w sen i odwrotnie.
Dużo też mówi tytuł, nie wiem czy to dobrze czy źle, ale wpasował się ładnie w treść, w wierszowe obrazy i eksponaty/rekwizyty.
Tak mi się dzisiaj czyta, ale że to taki kalejdoskopowy wiersz, nie wiadomo co zobaczę następnym razem :)
Nie mam uwag, dla mnie jest idealny.
Pozdrowienia
Bożenko, czytałam ten wiersz w Chorzowie i dopiero czytając zauważyłam te spadające meteory. Dziękuję :)
Usuńszkoda że nie ma płyt, co się z nimi stało?
OdpowiedzUsuńCzęść jednak udało się odzyskać, jednak najlepsze płyty przepadły...
UsuńChciałabym mieć szklaną kulę. Do przeszłości. Przyszłość mogłaby być zagadką:)
OdpowiedzUsuńalbo pierścień Arabelii :)
UsuńZajrzałam, zapraszam na forum, może forumowicze pomogą Ci zrozumieć siebie i jak się wyrażać.
OdpowiedzUsuńA ja tam wyczuwam Nowe w Twoim wierszu :) takie Nowe przez duże N. Dobre Nowe :)
OdpowiedzUsuńTych płyt szkoda... ale może tak miało być?
Pozdrawiam serdecznie!