poniedziałek, 31 maja 2010

Polichromia i polifonia



Kraków, miasto pięknych zabytków, kolebka życia kulturalnego i wyjątkowych ludzi. Miejsce, gdzie sztuka rozkwita, a nowe smaki czekają, aby zostać odkrytymi. Nasza historia zaczęła się od tego, że każdy nasz wyjazd, pełny skład chóru, związany jest ze śpiewaniem na mszy. Przez lata odbyliśmy wiele podróży i koncertowaliśmy w różnych miejscach. W poszukiwaniu nowych inspiracji postanowiłam skontaktować się z zakonnikiem, znanym z poprzednich wyjazdów. Niestety, odmówił on nam udziału w mszy o godzinie 13:30, tłumacząc, że ludzie nie lubią długich nabożeństw, a przeor nie jest zainteresowany. Wtedy przypomniałam sobie o znajomości z innym zakonnikiem, a który zgodził się załatwić nam udział w mszy o godzinie 11 w pięknej Bazylice Franciszkańskiej.

Bazylika ta urzekała swoim pięknem, ozdobiona witrażami Stanisława Wyspiańskiego. Dotknęłam obrazu "Bóg – Stań się", pod którym śpiewaliśmy, i podziwiałam malowidła na ścianach. Wyspiański, wychodząc poza ówczesne standardy, wyrażał w nich przyszłość, kwiaty, odważne kolory, życie, które odbiło się na ścianach w duchu "Młodej Polski". Spoglądając z chóru, dostrzegłam wyjątkowe momenty, jak autor zdobywał doświadczenie i ile czasu spędził na rusztowaniach. W tamtych czasach styl Wyspiańskiego był uznawany za zbyt nowoczesny, zbyt ekspresyjny, a dzisiaj z dumą możemy stwierdzić, że jego impuls zwyciężył. Zachwyt w oczach, metafizyczny klimat, atramentowe sklepienie z gwiazdami – to prawdziwe cudo.

Po chóralnych śpiewach przekroczyliśmy kratę klasztorną, pragnąc zobaczyć więcej niż przeciętny turysta, który zwiedza jedynie Wawel, odwiedza smoczą jamę i Rynek. Odkryliśmy trzynastowieczne freski, pozostałości z oryginalnego kościoła, świadectwo ponad siedemsetletniej tradycji. Symbole na ścianach i specjalne rytuały oddają unikalny klimat tego miejsca. Ponownie odnalazłam zdolność do pełnego pojmowania i doceniania. Takie miejsca budzą we mnie niezwykłe emocje.

Nasza wędrówka kontynuowaliśmy spacerując wśród platanów, śladami murów, mogłam poprowadzić syna po zakątkach z dzieciństwa, pokazałam mu piękno Krakowa, które obudziło mnie z letargu. Zatrzymywaliśmy się przy budynkach Uniwersytetu Jagiellońskiego, dziedzińcach i zakamarkach, w poszukiwaniu kościołów poza utartym szlakiem. Przy okazji eksplorowaliśmy inne fascynujące miejsca, nieco zakurzone, ukryte w sieci uliczek. Jednak przed rozpoczęciem pełnego zwiedzania, zdecydowaliśmy się na szybki przystanek w Chimerze na pyszne naleśniki i sałatkę.

15 komentarzy:

  1. świetnie wygląda ten fresk Małgosiu pozdrawiam:) Rafał

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętam ten kościół i ten witraż, piękny jest, dwa razy tam straciłem przytomność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie miejsca przynoszą natchnienie i dodają ducha, aż Ci zazdroszczę!
    Pozdrowienia spoza bardzo prozaicznego biurka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno bardzo nie śpiewałam w jakimś chórze. Dobrze czasem nabrać w płuca innego powietrza a oczy napełnić innymi duchowymi przeżyciami tak dalekimi od tych codziennych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście witraże Wyspiańskiego dają temu miejscu niesamowity klimat...
    W ogóle cały Kraków: kiedy tylko można spokojnie pospacerować jego ulicami, celowo zgubić się w bocznych uliczkach i sprawdzić dokąd prowadzą- jest piękny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja dawno nie byłam w Krakowie... Właśnie sobie to uświadomiłam,...

    OdpowiedzUsuń
  7. baterie więc podładowane..inspiracja i zachwyt...coś co zostaje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. na pewno odwiedzę :)
    Jeszcze tylko dwa tygodnie dzielą mnie od urlopu a kilka dni przewidziałam właśnie na Kraków :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chimera ...
    jak dawno tam nie byłam
    ostatnio przy okazji wizyt w Krakowie ciągnie mnie do Taco i w kierunku Kazimierza, niezmiennie

    piękny fresk
    i pięknie musiały rozbrzmiewać Głosy
    w tym wnętrzu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kraków, magiczne miejsce...

    OdpowiedzUsuń
  11. ...magia działa :):)......pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję mili za poczytanie, Kraków jest jak album, ciągle w nim odkrywam siebie :)

    Czego i Wam życzę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale fajnie mieliście. Przepadam za Krakowem. Mam wrażenie, że jest zamknięty we własnej bańce czasu. Nieważne czy od ostatniej wizyty minęły dwa lata czy pięć, to miasto jest zawsze w innym wymiarze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Margo, zatęskniłam za Krakowem, kiedy tak Ciebie czytam. Wybieramy się w do Krakowa w czerwcu, od razu wpadniemy na Jurę. :) Życzę dalszych ekscytujących uniesień krakowskich. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Marzenko, też mam takie wrażenie, dużo tam mojego dzieciństwa, muszę tam częściej jeździć :) planuję bez potrzeby...

    Jolu, fajnie, niestety w czerwcu nie zdążę, ale może na przełomie lipca i sierpnia namówię rodzinkę na wypad :)

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń