niedziela, 10 sierpnia 2025

[I] O smutku, który próbował zostać

 



niektóre słowa przychodzą zbyt wcześnie. 
jak pęcherze powietrza pod lodem. 
zamarzają, zanim można je nazwać. 
włożyłam w kieszeń  kilka drobinek skóry,
resztki paznokci, trochę światła. 
to wszystko, co się trzymało mnie naprawdę. 

kiedy dziecko zapytało: 
czy ziemia może przestać się kręcić, 
odpowiedziałam, że może. 
ale musi najpierw zapomnieć, jak to się robi. 

w tym domu nie uczymy lęku. 
my go hodujemy, karmimy nazwami roślin, 
już ich nie ma, ale pamiętamy zapach. 

zostawiłam ci miejsce między wersami. 
takie, w które można się zapaść jak w mech,
gdy nie wiesz, czy jesteś z tych, 
co płyną, czy z tych, co topnieją. 

nie wiem, czy piszę, czy znikam. 
czy to jest już pożegnanie, 
czy tylko skurcz języka. 

przyroda nie czyta naszych modlitw. 
ale zapisuje błędy, które popełniamy 
w genach naszych dzieci. 
jakby to był zeszyt w linię, 
pełen poprawek po lewej stronie. 

jeśli kiedyś wrócisz, nie mów: pamiętam
powiedz: próbowałem nie zapomnieć.


4 komentarze:

  1. Próbować nie zapomnieć - czasami to więcej niż prosiliśmy. Nie wiem, Małgorzato, jak to robisz, że w każdym, najmniejszym nawet wersie, potrafisz zawrzeć uniwersalne prawdy o świecie, wszechświecie, o nas samych. To piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, chyba dlatego, że ten smutek jest zawsze gdzieś pod skórą, a pisanie tylko go odsłania, nie wymyśla. Cieszę się, że czytasz to w taki sposób, bo wtedy czuję, że wersy naprawdę dotykają dalej niż tylko do końca kartki.

      Usuń
  2. To o mnie Pani napisała, Pani Margo. Najpewniej nie rozumiem, ale czuję przecież, że to o mnie w jakiś sposób.
    Zero mrugania.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Due, może właśnie tak działa wiersz, nie musi być zrozumiany w całości, żeby dotknął. Cieszę się, że go poczułeś, bo wtedy wiem, że trafił tam, gdzie miał trafić. :-)

      Usuń