czwartek, 23 marca 2017

O chorobach




Teraz widzę podkreślone wyrazy, nacięte nadgarstki.
Długie frazy twierdzeń i nakazów. Nakładane na siebie
opowieści. Wzrok narratorki, mnóstwo gestów. Spływają
po zasłonach uszytych z granatowego lnu. Im więcej
różnorodności, tym więcej znaków.

Opiewają ten sam sens, gdy pijemy na ostatnim piętrze i na widok
własnej krwi mdleję. Nie będę już gromadziła pustych butelek,
swetrów, śmieci. Miejsc, w których zaprzeczam spazmom i zapominam,
że można wpleść się w zbiorową niepamięć tłumu. Rozmyć lub odlecieć
w legendy o błyszczących domach.

Czy mogłabym tu być, nie mając pojęcia o życiu świętych? Nie jeździć na gapę,
mimo że nie mam niczego do stracenia? Po zawrót głowy,
po żywsze spojrzenia. Mamy prawo grać. Brzmieć w niezakazanych
tonach, tonąć w kłębach dymu.

Jest tyle alternatywnych historii, wydrążone i chropowate
wyłaniają się z wnętrza obrazu, jakby wypływały ze łzami.
Niczym pasożyty wczepiają się w skórę i przenoszą w oczach.

z tomu Mullaghmore

5 komentarzy:

  1. dla mnie to Ty jesteś w legendzie,

    daleki swiat, poezja, w różnorodności


    i nie chorować....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=fJfsZsL69mU

      uśmiechy posyłam

      Usuń
    2. przyda się bardzo.... dziękuję.
      Nie miałąm pojęcia, że już tak dawno coś takiego istniało:


      "muzyka mogąca służyć za tło do życia codziennego, będąca niejako dodatkowym meblem domowym, czyli taka, która mogłaby wpływać na nastrój człowieka, ale nie absorbować go na tyle, aby odrywać od innych zajęć."
      dodaję do zakładek...

      Usuń