środa, 19 listopada 2014

Zapisani



Zaczyna się wcześniej, zanim pomyślisz,
że już początek. Fascynacja, spanie to tu, to tam.
Miejsca wybrzuszone słoną wodą, niewyjaśnione sytuacje,
strumień pisany przez emigranta. Rozpoznanie inauguracji
nowego.

Pozmieniam cię. Do czystości skóry, jaźni,
z której wypływa nawiedzenie i lęk. Widma istnieją,
kokietują się przeszłością, chociaż nie tańczą, kiedy nucisz
liryczną piosenkę. O nieobecności w naszym życiu było
już za wiele.

Dzikie plaże, postrzępione fragmenty paragonów, bazgroły
z empirycznych formułek. Projekcja tego, co wyrośnie
w ustach i wleje się do żołądka. Zdumiewa mnie ruch.
Rozgrywane sceny spacerów po Achill. Porzucona wioska,
płacz głodnych dzieci.

Unikam ozdobników. Zawsze mocno dokręcam krany,
jest we mnie fobia? Po kilku łykach whiskey powinnam odejść,
nie czekać czy mnie rozumiesz. To musi być niezmiernie krępujące,
kiedy odkrywasz znaczenie słów, a mnie na dobrą sprawę nie ma.
Żartujesz, że kiedyś znałeś kobietę, ale nie wyjawiasz jej imienia,
tylko trzymasz mnie za rękę w środku widmowego tańca. Znikamy.


11 komentarzy:

  1. Dziś czuję się emigrantką, która opuściła siebie. Może chciałabym zniknąć, choćby na godzinę? Pa, B

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy widzę Basi przedmioty, nie mogę wyjść z podziwu. Świetne rzeczy i wyobraźnia!
    Napisałaś bardzo dobry wiersz Małgosiu, jak zawsze jest mi miło tu zajrzeć i poczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasuje. Jedno do drugiego i z powrotem. Zakręcone jak krany. A mimo wszystko przeciekają i rozlewają się rzeźbą i wierszem, wierszem i rzeźbą, razem chociaż osobno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kranach jeszcze będzie... ściskam Auroro i dziękuję za poczytanie

      Usuń
  4. Obie macie niezwykłą wyobraźnię:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam z przyjemnością :)...

    OdpowiedzUsuń